Zimowy wypad na Teneryfę

Jesień to czas dużych promocji tanich linii lotniczych. Obserwując je, można za niewielkie pieniądze, polecieć na kilka dni, w ciepłe i atrakcyjne miejsce. W ramach takiej promocji zostałem zaproszony do dwuosobowego wypadu na 5 dni na Teneryfę. Przez internet zostały zamówione noclegi oraz pobyt w dwóch największych komercyjnych atrakcjach wyspy – Loro Parque i Siam Park. Początkowo trochę poczytaliśmy w internecie o największych atrakcjach jednej z Wysp Kanaryjskich, a przed wyjazdem udało mi się na wyprzedaży kupić mały i praktyczny przewodnik.

 

            Z Gdańska wyjechaliśmy jednak na cały tydzień. Ponieważ przed wylotem udaliśmy się w odwiedziny do naszych przyjaciół w Gliwicach – Tomka, Niny i Lenki Protas. A 21 listopada udaliśmy się do Lublińca, gdzie odbyła się premiera książki „Radość życia”, która jest relacją z wyprawy naszych przyjaciół z , więc kolejna wyprawa będzie do Niniwy. Przez Ukrainę, Rosję, Kaukaz, Gruzję, Armenię i Iran do Iraku!!! Tak to nie pomyłka – Niniwa jest w Północnym Iraku, zamieszkiwanym przez Kurdów. Oj, będzie gorąco! Po promocji oczywiście była zabawa do rana! My jednak nie mogliśmy do końca w niej uczestniczyć, ponieważ już po 10-tej rano następnego dnia wylatywaliśmy z Modlina na Teneryfę (lotnisko na południu wyspy).

 

            Przed wejściem do samolotu było ledwie 1°C, a po wylądowaniu czekała na nas słoneczna pogoda i ponad 20°C więcej na termometrze! Byliśmy na to przygotowani, a wręcz oczekiwaliśmy takich temperatur. Pojechaliśmy odpocząć, a przy okazji trochę zobaczyć fajnych miejsc. Zrezygnowaliśmy z wypożyczenia samochodu na rzecz biletów elektronicznych na autobusy i tramwaje. Z kartą przejazdy są wygodne i tańsze od opłaty u kierowcy. Pierwsze dwa noclegi mieliśmy na północy, w stolicy wyspy, w samym centrum Santa Cruz de Tenerife. Bardzo ładne miasteczko a stamtąd mieliśmy ułatwiony wypad do Loro Parque. A po drodze zatrzymaliśmy się na plażę z czarnym piaskiem. Dla nas to była atrakcja, a i przy okazji mogliśmy zobaczyć, jak ciepła jest woda w Atlantyku o tej porze roku. W samym Parku spędziliśmy ponad 6 godzin, biorąc udział w pokazach delfinów, orek, lwów morskich czy papug. Przeszliśmy się szklanym tunelem, wokół którego pływały rekiny. Wszędzie było pełno klatek z papugami czy innym ptactwem, ale  jedno z ważniejszych miejsc to sztuczna wyspa lodowa pod dachem, na której mieszkały różne gatunki pingwinów. Można było przez szybę podziwiać je w pełnej okazałości oraz podpatrywać, jak wysiadują jaja! Kolejne dwie noce spędziliśmy na południu wyspy, w kurorcie nieopodal lotniska. Miejsce zakwaterowania mniej atrakcyjne niż w Santa Cruz, ale stamtąd mieliśmy dogodny dojazd do Siam Park. To jest raj dla fanów wszelkiego rodzaju zjeżdżalni i atrakcji wodnych. Na 6 godzin, w słonecznej pogodzie, testowaliśmy wszelkiego rodzaju spływy i zjeżdżalnie na pontonach, począwszy od tych bardzo łagodnych po tak karkołomne, że żołądek podchodził do gardła i zapierało dech. A wrzask żeńskiej części wręcz był standardem!

 

 

            Oprócz parków także zwiedzaliśmy. Spodobały się nam starówki Santa Cruz i wpisaną w 1999 roku na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO, założoną w 1497 roku La Lagunę. Na zwiedzaniu tych dwóch miejsc upłynął nam prawie cały dzień, a pomiędzy nimi podróżowaliśmy tramwajem. Ostatnim punktem pobytu na Teneryfie była kąpiel w Oceanie Atlantyckim. Wiał silny wiatr i był silny prąd, a wejście po śliskich kamieniach, ale udało się nam zanurzyć w ciepłej wodzie Atlantyku. Wypad był bardzo udany a jedynie zabrakło czasu, aby wejść na wulkan, który jest jednocześnie najwyższym szczytem Hiszpanii. Ale może kiedyś…

 

dodaj komentarz