Ateny – Cypr

            Niewykorzystany urlop za 2015 rok jest dobrym momentem do kolejnych wojaży w okresie słonecznej wiosny. Dodatkowo promocje linii lotniczych spowodowały, że razem z koleżanką postanowiliśmy połączyć siły i odwiedzić tym razem Ateny i Cypr. W Grecji byłem w 2009 r. Ponadto Ateny miło mi się z tego czasu kojarzyły, a niedosyt zwiedzania stał się impulsem, by po raz kolejny tam pojechać. Pomysł podróży bardzo przypadł mi do gustu.

 

            Do stolicy Hellady docieramy w piątek prima aprilisowy wieczorem i to nie jest żart;-) Praktycznie w tym samym czasie na lotnisku ląduje nasza znajoma, która serdecznie nas wita i u której zatrzymujemy się w Atenach w dzielnicy południowej części Aten (20 min. spacerkiem nad morze i tyle samo tramwajem na starówkę). Całą sobotę poświęcamy na zwiedzanie, które zaczęliśmy od Parlamentu poprzez Ogrody Narodowe, Zappeion, Świątynię Zeusa Olimpijskiego aż do Akropolu. Jest ciepło i w tak antycznym miejscu przyjemnie mija czas. Każdy, kto ceni architekturę starożytną na pewno znajdzie wiele pięknych miejsc wartych zobaczenia. Dodatkową atrakcją jest Wzgórze Filipappou, z którego rozciąga się widok na stare Ateny. Liczne knajpki i restauracje przeciągają turystów do zjedzenia dobrego obiadu i w jednej z  nich zatrzymujemy się skosztować greckie specjały.

 

            Większość zabytków poza sezonem jest otwarta do godziny 17, dlatego pospiesznie odwiedzamy Muzeum Nowego Akropolu. Jest ono zbudowane na pozostałościach dawnych Aten i przedstawia liczne, piękne znaleziska i starożytne eksponaty. Warto także tutaj udać się na spacer wokół akropolskiego wzgórza, które z każdej strony prezentuje piękne przestrzenie pod względem architektury oraz stare masywne filary.

            Praktycznym rozwiązaniem komunikacyjnym jest zakup biletu 5-dniowego z nieograniczoną ilością przejazdów, dzięki którym możemy podróżować, gdzie tylko chcemy. Korzystamy również z przejażdżki ateńskim metrem. Żeby poczuć magię miasta spędzamy wieczór z naszą gościnną znajomą na jednym z placów, gdzie życie zaczyna się nocą. Liczne knajpki oraz koncerty stanowią dużą atrakcję dla odwiedzających stolicę Grecji.

 

W niedzielę udajemy się na Mszę Świętą do kościoła, w którym gościłem w 2009 r. odwiedzając go wtedy w podróży rowerem. Pozytywnym zbiegiem okoliczności spotykamy  znajomych z Warszawy, którzy w tym samym czasie co my przebywają w Atenach. Spotkanie celebrujemy popijając grecką kawę. Na dalsze zwiedzanie decydujemy się już w większym  gronie. Późnym popołudniem wracamy do naszego mieszkania na wspaniały, grecki obiad. Zwiedzanie kończymy wizytą w Pireusie. Tam też głównie z perspektywy autobusu objeżdżamy okoliczne, malownicze porty.

W poniedziałek o świcie udajemy się na lotnisko, skąd lecimy do Larnaki na Cyprze. W trakcie 1,5 godziny lotu zostaliśmy poczęstowani kanapkami oraz sokami lub winem do nich!!! Na lotnisku decydujemy się wynająć samochód. Wprawdzie oferta wynajęcia przez internet jest bardzo bogata, jednak warunkiem koniecznym jest posiadanie karty kredytowej – której nie posiadam! Natomiast na miejscu wystarczyła zwykła karta debetowa, dzięki której udało się dopełnić wszelkie formalności. Należy pamiętać o różnych haczykach i szczegółach przy podpisywaniu umowy. Jednym z nich może być dodatkowa opłata za odbiór samochodu na lotnisku, a także szereg różnic związanych z ubezpieczeniem OC. Autocasco jest na życzenie i kosztowałoby nas 20 euro. Może prozaiczną, ale bardzo ważną sprawą jest fakt, że ubezpieczenie szyby to zupełnie nowy koszt i warto w niego zainwestować w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń. Koszt 4 dniowego wypożyczenia samochodu wyniósł 114 euro. Dodatkowo na karcie visa blokowany jest potencjalny koszt całego baku paliwa, który jest zdejmowany w dniu oddania samochodu z całym bakiem. Komunikacja autobusowa nie należy do popularnych i jest dość droga, dlatego po wypełnieniu wszelkich formalności ruszamy w drogę z niezależnym, wypożyczonym samochodem. I tak w samo południe po raz pierwszy jadę samochodem z kierownicą po prawej stronie!!! Dodatkowo z lewej strony mam pilota, który monitoruje trasę 😉 Jednaj bardziej od zmiany ruchu na drodze dokuczało mi parzące słońce ok. 30°C w cieniu! Z lotniska do miasta mamy zaledwie 8 km. A tam czeka na nas zarezerwowany 2-osobowy pokój ze śniadaniem za 30 euro. Koszt pozostałych noclegów był bardzo zbliżony. Nieduże miasteczko, które można poznać spacerując lokalnymi uliczkami odwiedzając nieliczne, ale piękne zabytki. Bogate zaplecze stanowią knajpki i restauracje, z których każde posiada swój własny urok i charakter. Postanowiliśmy zatrzymać się w restauracji prowadzonej przez Gruzinkę z cypryjsko-gruzińskim menu. Oprócz zamówionego posiłku zostaliśmy ugoszczeni dodatkową przystawką i ciastem na koniec, co było dla nas miłą niespodzianką. Zauważyliśmy także, że w odróżnieniu od innych miejsc turystycznych szczególnie tutaj ludzie zagadują nas po rosyjsku.

 

Kolejny poranek przywitał nas mocnym słońcem. Udajemy się na symboliczne śniadanie oraz ruszamy na podój wyspy. Na początku odwiedzamy meczet Hala Sultan Tekke położony nieopodal wysychającego latem słonym jeziorem. Do kolejnego, intrygującego miejsca udajemy się kilkadziesiąt kilometrów. Jest nim klasztor Stavrovouni usytuowany magicznie na szczycie góry. Perspektywa miasta z tego miejsca jest zachwycają. Jedynym, bardzo istotnym zaskoczeniem jest informacja, że do środka klasztoru mogą wchodzić… jedynie mężczyźni. Jest także zakaz fotografowania. Panie pozostające poza klasztorem często organizują na potrzebę chwili… spotkania kobiece i rozmawiają w oczekiwaniu na swoich towarzyszy. Następnym miejscem, do którego podążamy jest Limassol. Spędzamy tam wczesne popołudnie zwiedzając atrakcje miasta i spacerując jego starożytnymi uliczkami, a także promenadą nadmorską. Pospiesznie udajemy się w stronę Amfiteatru w Kurionie. Niestety zabrakło nam kwadransu studenckiego, aby wejść do środka. W sezonie zimowym wiele zabytków jest krócej dostępny do odwiedzenia. W ramach odpoczynku udajemy się do malowniczo położonej restauracji przy plaży… na małą czarną, która w gratisie oferuje niesamowity widok. Później udajemy się drogą wzdłuż morza do Patosu. Na trasie mijamy wiele atrakcyjnych miejsc – czy to widokowo czy też ze względów historycznych.

 

                Kolejny poranek spędzamy w Pafos, który jest miejscem licznych odwiedzin turystów. Nasz ostatni nocleg miał miejsce w atrakcyjnym hotelu z bogatym  zapleczem kulinariów serwowanych na śniadanie. Testowaliśmy kolejne, nowe smaki, głównie nie znanych nam wcześniej owoców i rodzajów sera. Jednym z nich jest halloumi. Po tak sytym śniadaniu ruszamy w stronę Nikozji. Po drodze zatrzymujemy się w Petra tou Romiou, który prezentuje niesamowity skalisty brzeg morski. Powracamy także do zamkniętego dzień wcześniej Amfiteatru w Kurionie. Przedstawia on starożytne, piękne sklepienia, niegdyś gromadzące liczną rzeszę ludzi, dziś niewielu turystów. W połączeniu z horyzontem nadmorskim stanowi świetne miejsce wypoczynku oraz perspektywę widokową. Podążamy do kolejnej nadmorskiej restauracji na plaży i zamawiamy lokalny obiad. W czasie oczekiwania na posiłek umilamy sobie czas spontaniczną kąpielą w morzu. Woda jest cieplejsza niż w Bałtyku w upalne lato. Z rozrzewnieniem będziemy wspominać zamówiony obiad. Moussaka – palce lizać!!! Następnie kierujemy się w dość specyficzne miejsce tj. kościół św. Mikołaja od kotów, który sprowadził je na Cypr, a obecnie są plagą na wyspie. Często można zobaczyć wieczorne spotkania grupy kotów lub indywidualne wędrówki  chociażby w restauracjach. W drodze do Limassolu wybieramy dość nietypową i mało uczęszczaną drogą… po wyschniętym jeziorze. Atmosfera przejazdu i rozległy horyzont sprawiają, że można poczuć tu totalną wolność. W tym oryginalnym odcinku trasy wjeżdżamy na autostradę i nią mkniemy już do Nikozji, która jest podzielona i stanowi stolicę dwóch państw – Republiki Cypryjskiej i Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Tutaj na starym mieście zatrzymaliśmy się na dwie noce w klimatycznym hoteliku, którego właściciel potrafi przywitać gości symbolicznym kieliszkiem samogonu z dużego baniaka położonego „pod ladą”.

 

Następnego dnia rezygnujemy z podróży samochodem do Tureckiej Republiki Cypru Północnego, ponieważ kosztowałoby nas to kolejne ubezpieczenie. Do granicy mamy zaledwie 200 metrów, dlatego podążamy tam spacerem. Stamtąd lokalnym transportem jedziemy do Kireni za jedyne 5 lirów tureckich. Niezwykłą atrakcją jest piękny zamek na północy wyspy. Malownicze położenie – z jednej strony góry, a z drugiej morze. W trakcie zwiedzania prosimy napotkanych turystów o zrobienie zdjęcia. Miłe zaskoczenie – Polacy. Naszych rodaków można wszędzie spotkać. Jak się później okazało w bardzo podobnym czasie odwiedzają Cypr i razem będziemy wracali do stolicy… samolotem!!! Co za przypadek ;-). Po południu z powrotem wracamy do Nikozji, aby najpierw zwiedzić część turecką, a potem grecką. Wieczór jest szczególnie klimatyczny w tym miejscu. Liczne knajpki z tarasami, drobne koncerty muzyków stanowią dodatkową, miłą atrakcję, z której korzystają spore grupy podróżnych. W trakcie tego wypoczynku odwiedzamy także sklep moskiewski prowadzony przez Gruzina. Po kilku minutach rozmowy byliśmy dobrymi przyjaciółmi – ach ta gruzińska serdeczność!

 

Ostatni dzień podróży postanowiliśmy potraktować bardzo ulgowo. W południe opuszczamy Nikozję i jedziemy do małej wioski Pyla, którą przewodnik reklamował jako miejscowość w połowie zamieszkiwaną przez Greków i Turków. Jednak miejsce było opustoszałe niczym w trakcie włoskiej sjesty. Decydujemy się ponownie pojechać do Larnaki i spędzić ostatnie godziny na starym mieście przy plaży. Tutaj miło zaczął się nasz cypryjski wypoczynek i tutaj chcemy go zakończyć. Ponownie odwiedzamy „naszą” Gruzinkę i zamawiamy ostatni pyszny obiad.

 

Po 17 meldujemy się w wypożyczalni lotniska, aby oddać samochód – 3 godziny przed odlotem do Warszawy. Jakież było nasze pozytywne zaskoczenie, kiedy ponownie spotkaliśmy naszych rodaków poznanych przy zrobieniu pamiątkowego zdjęcia. Miło było wspólnie powspominać pobyt na Cyprze, wymienić refleksje i wrócić do stolicy. Pozdrawiamy Mariusza i Janusza 😉

 

Cypr jest bardzo ciekawą wyspą, która oprócz świetnego położenia ma niezliczoną ilość pięknych miejsc widokowych oraz malowniczych tras, które warto na dłużej odwiedzić…także z rowerem 😉 I chętnie kiedyś tu jeszcze wrócę…

 

dodaj komentarz