Ostre otwarcie sezonu!

Jak każdej wiosny Niniwateam.pl ma eliminacje do kolejnej wyprawy – tym razem jest to „wyprawa na księżyc” lub jak kto woli „w nieznane” (http://niniwateam.pl/cos-znane-w-nieznane) w intencji pokoju na świecie. Dla mnie to była okazja do spotkania się ze starymi znajomymi, z którymi przeżyłem super przygodę podczas wyprawy Polska – Syberia 2013. Fajnie było zobaczyć swoich kompanów i powspominać nie tak odległe jeszcze dzieje.

 

Zbiórka była 21 kwietnia wieczorem, na którą dotarłem pociągiem przy wsparciu roweru – 63 km (ostatecznie to jestem bezrobotnym). Na spotkaniu O. Tomek przedstawił założenia czterodniowej wyprawy o charakterze eliminacyjno-przygotowawczym oraz zasady wytyczania trasy przez internautów na kolejne dni wyprawy na księżyc! Tak, codziennie wieczorem będzie głosowanie na stronie internetowej, w którym kierunku świata następnego poranka wyruszy www.Niniwateam.pl na kolejne 200 km. I tym sposobem nawet O. Tomek, szef i lider grupy, nie będzie wiedział, gdzie ostatecznie dojadą, a jednocześnie w 6 tygodni pokonają ok. 7.000 km! Wyprawa startuje 4 sierpnia, a pierwsze głosowanie 3 sierpnia wieczorem!

22 kwietnia w drogę do Czech wyruszyło 44 uczestników, w tym 21 nowych osób, 16 dziewczyn i 28 chłopaków. Ze względu bezpieczeństwa O. Tomek podzielił nas na 3 grupy o w miarę równej sile umiejętności i doświadczenia. Początek był płaski, ale im bliżej Czech tym było więcej pagórków, a u naszych sąsiadów pojawiły się prawdziwe górki. A na dodatek deszcz. Zmoczeni, po przejechaniu 147 km docieramy do miejscowości Bruntal i tam O. Tomkowi udaje się zorganizować nocleg na sali gimnastycznej. Kolejne dwa dni to deszcz i góry – było tego wyjątkowo dużo, jak na pierwszą przejażdżkę sakwiarzy w roku. Codziennie po 167 km i powyżej 1500 metrów przewyższeń, a do tego nocleg na przedmieściach Hradec Kralove na łączce w namiotach, a w Gródku mokrzy nocujemy w zimnej salce. Jakby wysiłku było mało, trzeciego i czwartego dnia jeździmy również po leśnych ścieżkach, często błotnistych z wystającymi korzeniami. Chyba jednak lepiej jeździć pod górę niż po tych leśnych drogach. Ostatniego dnia, po zakończeniu w Kokotku, musiałem dojechać jeszcze na pociąg do Częstochowy, więc mój bilans wyniósł 161 km. I po nocnej jeździe do Tczewa, kolejne 31 km do domu, tak dla rozruszania mięśni.

 

Widać moc w ekipie. Odpadły bodajże tylko 3 osoby, więc ponownie jest nadmiar chętnych, do chyba najtrudniejszej wyprawy w historii Niniwateam.pl. Przez 6 tygodni pokonywać po 200 km dziennie (niedziele są wolne od jazdy), nie znając celu jazdy, a o planie na kolejny dzień dowiadywać się o świcie. Można to określić jako podwójne wyzwanie – ekstremalnie trudne fizycznie oraz niewyobrażalne dla kondycji psychicznej. Jechać i nie wiedzieć gdzie. Będzie trzeba naprawdę być bardzo odpornym i mieć wielką motywację do jazdy. Trudny wybór czeka przed O. Tomkiem – jak dobrać ludzi do wyprawy, która może być najbardziej hardcorową 2014 roku!

 

Sam bałem się tej wyprawy przygotowawczej. Nie wiele jeździłem tej wiosny, a na dodatek przed wyjazdem przeciążyłem lewe kolano. I czasami o sobie przypominało, ale moc w nogach przerosła moje oczekiwania. Jazda po górach szła mi wyjątkowo lekko i tradycyjnie sprawiała wiele przyjemności. Energia aż rozpierała. Dobrze to rokuje na sezon 2014. Ale czy coś z tego będzie…???

 

dodaj komentarz