39. dzień wyprawy – 21.06.2010
Po kolejnej kąpieli w Morzu Martwym w drogę ruszamy ok. 6.20. Początkowo jedzie się nawet nieźle, ale po 20 km zaczął się delikatny podjazd, na którym A. Podolski złapał swoją pierwszą gumę. Przejścia granicznego zaznaczonego na mapie nie udało się nam odnaleźć, a miejscowi ludzie pokierowali nas na drugie oddalone o 15 km. Tam Jordańczycy kazali zapakować rowery do autobusu i za opłatą przewozową 4,05 dinara przewieziono nas na stronę izraelską. I tu już nie było tak fajnie.
Już przy kontroli bagażu przyczepiono się do Alego i zadawano mu dużo pytać – po co tu jedzie, jak wraca, itd. Później przy odprawie paszportowej mi i Alemu kazali wypełnić dodatkowe druczki i czekać – zajęło to ponad dwie godziny, zanim ktoś do nas podszedł (widzieliśmy jak w tym czasie arabów z takimi karteczkami odprawiano w 15 min.). Było jeszcze kilka dodatkowych pytań i po kilkunastu minutach mogliśmy jechać.
Przekroczenie granicy zajęło nam 5 godz. Jechaliśmy w upale, jakiego do tej pory nie zaznaliśmy – oddychaliśmy powietrzem, które nas od środka parzyło. Po kilku km mijamy biblijne Jerycho, ale zatrzymujemy się w cieniu Monastyru, gdzie miejscowy pop polewa nas lodowatą wodą dla schłodzenia.
Po godzinie ruszamy dalej, ale po kilku km znowu musimy się chować w przydrożnym zajeździe. Ceny niczym z kosmosu – litr mleka 4 USD a batonik 2 USD! Dopiero po 18 zaczęło się robić znośnie. Jerozolima wydawała się być na wyciągnięcie ręki, a okazało się, że to 30 km wspinaczki i przewyższenie ponad 1000 metrów. A przy drodze żadnych barów, czy stacji benzynowych. Na umówiony nocleg docieramy przed 23. Padamy ze zmęczenia, ale szczęśliwi – cel został osiągnięty.
dystans dnia – 90,04 km
czas jazdy – 6:14:15 h
średnia prędkość – 14,43 km/h
dystans całkowity – 4829 km
całkowity czas jazdy – 268:05 h
max. prędkość podczas wyprawy – 72,14 km/h