Przygotowania do sezonu 2021
Po raz pierwszy od lat zima na poważnie zawitała na Północ Polski. Przez mróz i śnieg były śliskie drogi i dopiero pod koniec lutego mogłem przejechać pierwsze 30 km w 2021 roku. Niebyło by w tym nic specjalnego gdyby nie to, że jechałem w pięknym słońcu czarną drogą w krótkich spodenkach i w podwiniętych rękawach, a wokoło leżał śnieg! W marcu i kwietniu nie było już śniegu, ale było zimno a przede wszystkim dużo padało – trudno było znaleźć termin na przejażdżkę. W tym okresie udało mi się raptem dwa razy pokonać 90 km i 3-4 razy przejechać się po 30 lub 50 km.
Czułem jednak, że forma rośnie, więc postanowiłem skorzystać z zaproszenia mojego kuzyna i 8 maja pojechałem z Gdańska do Szczęsnego k. Olsztyna, aby odwiedzić Dorotę i Arkadiusza Skok. Przy zachmurzonym niebie i ochłodzie ok. 6-7°C, przez Elbląg docieram do Pasłęka, gdzie po przejechaniu 90 km jem pierwszy posiłek. W tym czasie przejaśniło się i temperatura podskoczyła do 10°C. Ledwie po przerwie ruszyłem a dopadła mnie ulewa. Po kilku minutach przestało, więc od razu ruszam w dalszą drogę. 5 km przed Morągiem dopada mnie potężne gradobicie i ulewa. Po kwadransie przestaje padać ale od razu za Morągiem tracę prawie 2 kwadranse na kolejną ulewę. Później aż do Olsztyna pędzę co sił w nogach ale hopki za Łuktą mocno dają mi w kość. 3 km przed Starówką chronię się w markecie. Leje ok. pół godziny, ale tutaj i tak miałem zaplanowaną przerwę na posiłek. W kolejnym „okienku pogodowym” wpadam na chwilę na Stare Miasto. Szybko zwiedzam miasto w „towarzystwie” mżawki. Ledwie opuściłem starą część Olsztyna, ponownie lunęło. Po półgodzinie oczekiwania zaczyna się przejaśniać. Sprawdzam na mapie – mam raptem 7 km. Kuzyn przez telefon sugeruje, że jak zmoknę to i będzie gdzie się wysuszyć! Na szczęście nie było takiej potrzeby. Pokonałem 178 km ze średnią prędkością prawie 23 km/h i prawie 500 m przewyższeń. Nawet nie czułem zmęczenia.
Po długim wieczorze spędzonym z dawno nie widzianą rodziną żal było wyjeżdżać po śniadaniu. Ponownie zatrzymuję się na Starym Mieście a na wyjeździe z miasta idę jeszcze na Mszę Świętą. Granice miasta opuszczam około południa. Zatrzymuję się w Morągu na posiłek a później już właściwie tylko pędzę co sił w nogach w kierunku Gdańska. Jazdę ułatwia słońce i temperatura, która późnym popołudniem podskoczyła do prawie 10°C. Jedynie w Nowym Dworze Gdańskim w ramach odpoczynku robię małą rundkę po mieście. Przed Dworkiem spotykam Izę Sulimowicz, która wyjechała mi na spotkanie. Razem jedzie się raźniej tym bardziej, że szeroka droga umożliwia jazdę w parze. W Cedrach Małych zatrzymujemy się na obiadokolację a po niej już spokojnym tempem wracamy do Gdańska. Po 20-ej docieram do domu po przejechaniu 175 km ze średnią prędkością ponad 23 km/h i ponad 400 m przewyższeń.
Wieczorem i przed południem kolejnego dnia czułem się zmęczony, ale później wszystko wróciło do normy. A prawie 90 km przejażdżka tydzień później pokazała mi, że już tylko brakuje mi trochę czasu na regenerację i uzyskanie świeżości, aby w bardzo dobrej formie powitać lato i długie dni.
A tu już czas na przygotowania do sezonu 2022! 😀
Ale ten czas szybko leci!