Bergen – skandynawski weekend

Po kilku miesiącach słonecznej pogody nadeszła jesień. Ale to nie oznacza, że mamy siedzieć w domach. Wręcz przeciwnie! Propozycje przewoźników niskokosztowych (lotniczych i autobusowych) zachęcają do dłuższych i krótszych wyjazdów w atrakcyjne miejsca. I nie trzeba na to specjalnych przygotowań! Ja propozycję wylotu do Bergen otrzymałem w piątkowe popołudnie i niespełna 24 godziny później byłem już na miejscu (loty z Gdańska do Skandynawii często są za kilkadziesiąt złotych).

Z lotniska do centrum drugiego co do wielkości miasta Norwegii jest spory kawałek, ale stosunkowo łatwo udało się tam dotrzeć autostopem. Już z samochodu mogliśmy zobaczyć fiordy i wspaniałe góry otaczające miasto. Młoda para, która nas podwiozła zatrzymała się w pobliżu zabytkowej dzielnicy Bryggen. Znajduje się tam m.in. Targ Rybny pod gołym niebem (słynny Fisketorget), gdzie można kupić świeże ryby z okolicznych połowów, zjeść rybne przetwory i kanapki z krewetkami, łososiem czy też z mięsem z renifera. Obok stoisk z morskimi przysmakami znajdziemy tu także stragany z kwiatami, owocami, warzywami czy wyrobami tekstylnymi. Warto tu chociażby tylko zajrzeć i zobaczyć wspaniałe okazy.

Spacerując wzdłuż nabrzeża docieramy na historyczną starówkę Bryggen, wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolorowe drewniane domy nad nadbrzeżem portowym pochodzą w większości z okresu XV, XVI i XVII wieku (dwupiętrowe domy o wąskich fasadach zwróconych ku wodzie). Spacerując wąskimi uliczkami między ciasno ustawionymi, drewnianymi domami kupców hanzeatyckich możemy poczuć klimat tamtych lat, dodatkowo spotęgowany przez panujący  miejscami półmrok. Tutaj też wchodzimy pochodzącego z XII wieku do kamiennego kościoła św. Marii. Jak na każdej starówce znajdziemy tutaj mnóstwo restauracji i sklepików z pamiątkami.

Przemierzając centrum Bergen wzdłuż i wszerz docieramy także przed zamek Bergenhus ze słynną Halą Håkona, (tu urzędowali norwescy królowie), wieżę Rosenkrantza, rezydencję królewską Gamlehaugen, szpital trędowatych Św. Krzyża, bramę miejską z XVII wieku, ratusz, katedrę św. Olafa oraz liczne kościoły w stylu renesansowym i romańskim. Ale jak przystało na najbardziej deszczowe miasto Europy co chwilę musieliśmy gdzieś się chronić przed kolejnymi opadami.

Wieczór spędzamy przy miejscowym piwie w jednej z licznie położonych knajpek. Kiedy rozmawialiśmy z obsługującym nas barmanem, że jesteśmy z Polski od razu wspomniał, że u nas to najwspanialsze są kabanosy. Jakież było jego zdziwienie jak wyciągnąłem małą paczkę tych polskich rarytasów z plecaka i mu je sprezentowałem! Od razu zabrał się za ich degustację! Ponieważ nasz wypad był dwudniowy, jedyną noc postanawiamy spędzić na rozkładanych fotelach lotniska! Udajemy się tam jedyną linią tramwajową w mieście, której początek jest w samym centrum a kończy się na lotnisku. Na miejscu okazało się, że na taki sposób nocowania w Bergen wybrało sporo osób.

Rano udajemy się tramwajem do centrum skąd podążamy ponad 3 kilometrowym szlakiem na wzgórze Fløyen (320 m n.p.m). Z góry roztacza się piękny widok na całe miasto i okolice. Na pewno jest to miejsce dla miłośników pieszych wędrówek. To tutaj znajdowała się meta jazdy indywidualnej na czas kolarskich mistrzostwa świata Bergen 2017 roku, którą po wspaniałej jeździe wygrał Tom Dumoulin. Ze wzgórza zjeżdżamy już kolejką Floibanen, skąd po krótkim spacerze udajemy się na tramwajem na lotnisko, a stamtąd już samolotem do Gdańska. Tak upłynął jeden z przyjemniejszych weekendów 2018 roku!

dodaj komentarz