Atrakcje Żuław, Warmii i Mazur
Słoneczny i ciepły wrzesień zachęcił mnie do kilkudniowej przejażdżki przez Żuławy oraz Warmię i Mazury. W piątkowe popołudnie ruszam rowerem, który już drugi raz okrąża kulę ziemską, na Wyspę Sobieszewską, skąd promem Świbno – Mikoszewo przepływam przez Wisłę. Następnie jadę do Elbląga mijając ładne Żuławskie wioski. W drugim, co do wielkości mieście województwa Warmińsko-Mazurskiego zatrzymuję się przed Katedrą, którą wielokrotnie widziałem z zewnątrz, ale nigdy niedane było mi wejść do środka. Tym razem nie było problemu a przy wejściu znajduje się wystawa opisująca historię świątyni, a w szczególności jej odbudowę po II wojnie światowej – naprawdę warto się z nią zapoznać. Później kręcę się jeszcze po Starym Mieście a następnie już po zmroku docieram do hotelu robotniczego na wyjeździe z miasta. 81 km wystarczy.
Wczesny poranek powitał mnie raptem 5˚C – było rześko, ale promienie słoneczne dawały nadzieję, że wkrótce będzie cieplej. Na chwilę zatrzymuję się w Młynarach, a następnie kieruję się w kierunku Pieniężna. Nawigacja podpowiada mi, że mogę skrócić drogę omijając Wilczęta. Droga szutrowa, ale miejscowy rowerzysta twierdzi, że jest OK. 3 km było bardzo przyjemne ale niestety za kolejną wioską pojawiły się koleiny po ciągnikach, a następnie droga się skończyła …. ponieważ zarósł ją las! Ok. 500 m jadę ścieżką technologiczną w rzepaku a kolejny taki odcinek po łące – od porannej rosy miałem mokre nogi! Ostatecznie dotarłem do nowo wyasfaltowanej drogi, którą dotarłem do Pieniężna. Tutaj na chwilę zatrzymuję się przed cerkwią grekokatolicką, a następnie z zewnątrz mogę zobaczyć odbudowywany Ratusz z połowy XIV wieku. Obok Ratusza znajduje się kościół pw. św. Ap. Piotra i Pawła, a za nim jest zamek Kapituły Warmińskiej z XIV wieku, jednak ze względu na jego kiepski stan jest ogrodzony i nie wolno się do niego zbliżać. Na koniec jadę zobaczyć most nad rzeką Wałszą, który należy do najwyższych mostów kolejowych w Polsce. Ponieważ chmury zasłoniły słońce i się ochłodziło, na koniec zatrzymuję się przy restauracji. Akurat przyjechał właściciel i od razu podał kawę na tarasie. Na pytanie ile płacę usłyszałem: „Nic, kasa jeszcze jest zamknięta!” Dziękuję! Od niego też dowiaduję się, że cała droga z Pieniężna do Bartoszyc jest w kapitalnym remoncie i w wielu miejscach jest nie przejezdna – sugeruje jechać przez Lelkowo.
Ok. 10 km musiałem nadłożyć drogi, aby dotrzeć do Górowa Iławeckiego. Zatrzymuję się przy cerkwi prawosławnej pw. Zaśnięcia Najświętszej Bogurodzicy (dawniej był tu kościół z XIV wieku) i wieży ciśnień z 1900 roku, a następnie jadę do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa z końca XIX wieku. Następnie zatrzymuję się przed cerkwią grekokatolicką Podwyższenia Krzyża Świętego, która pochodzi z XIV wieku. Jest to dawny kościół ewangelicki, bardzo zniszczony w trakcie II wojny światowej (wyzwalanie). W interesującym wnętrzu znajduje się wystawa z odbudowy świątyni (podobna do tej z Elbląga). Obok świątyni stoi dom, w którym w 1807 roku nocował Napoleon Bonaparte. Wizytę w Górowie Iławeckim kończę na rynku przed Ratuszem z XV wieku – najpierw jem kanapkę a następnie idę do cukierni na kawę i ciastka.
Od miejscowych dowiaduję się, że raczej rowerem przejadę 10 km do drogi prowadzącej na Bezledy. Tak też robię. Oprócz kilku kładek betonowych i progów bezproblemowo udało mi się przejechać do rozjazdu, a następnie jadę do Bezled bardzo dobrym asfaltem. Ale za nimi już nie było tak dobrze, a czasami dziury i łaty spowalniały bardziej niż żwirówka. Jednak udaje mi się dotrzeć do wsi Szczurkowo, która kończy się granicą z Rosją. Po wojnie wysiedlono miejscowych a na ich miejsce przywieziono ludzi ze wschodnich krańców Ukrainy. Tutaj również znajduje się bardzo dużo bocianich gniazd. Stąd mam raptem 6 km do wsi Ostre Bardo, w której znajduje się mała i bardzo ładna cerkiew grekokatolicka. Od batiuszki dowiaduję się, że najszybciej skończy się kiepska droga jadąc przez Sępopol do Bartoszyc.
W Sępopolu z daleka jest widoczny gotycki kościół pw. św. Michała Archanioła z XIV wieku oraz z tego okresu mury miejskie. W okolicy znajduje się sporo ładnych kamieniczek z XIX wieku. Po przerwie na zwiedzanie, za radą miejscowych, zamiast drogą Green Velo jadę polecaną przez nich asfaltówką – 20 km gładkiego asfaltu, dużo lasu i mało pagórków – droga minęła błyskawicznie. W Bartoszycach od razu jadę zobaczyć Kamienne baby (Baby pruskie), czyli głazy, w których można dostrzec sylwetki kobiety i mężczyzny. Po drodze do hostelu zatrzymuję się jeszcze przy kościele św. Brunona z XIX wieku. Po przejechaniu 160 km zostawiam rower i ruszam pieszo na miasto. Na 18-stą idę na Mszę Św. (niedzielna) do bazylikowego kościoła św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej z przełomu XIV i XV wieku. Po nabożeństwie idę zobaczyć gotycką Bramę Lidzbarską z XV wieku i spaceruję po zabetonowanym rynku, słuchając muzyki odbywającego się koncertu.
Niedzielny poranek wita mnie dużą mgłą i wilgocią oraz chłodem. Tą samą drogą jadę do Sępopola (na chwilę zatrzymuję się przez wieżą ciśnień i wchodzę do kościoła) a następnie już dziurawą drogą jadę prawie do Korsz. Ale w końcu doczekałem się dobrego asfaltu, który towarzyszył mi już do końca dnia. Pierwszy przystanek miał dopiero miejsce w Barcianach. Tam najpierw zatrzymałem się na chwilę przy XIV-wiecznym kościele jednonawowym, a później pojechałem na obrzeża, aby chociaż z zewnątrz zobaczyć z tego samego wieku zamek krzyżacki (wymaga sporych inwestycji). Stąd mam tylko kilkanaście kilometrów do Srokowa. Tutaj do największych atrakcji należy pochodzący z 1409 roku kościół Świętego Krzyża, kościół ewangelicki oraz ufundowany przez Jana Zygmunta Ratusz wraz z dobudowanym w XVIII wieku spichlerzem. Tutaj, w promieniach słonecznych, jem śniadanie i ruszam do Węgorzewa. Niestety, ale zamek jest w remoncie a skansen był zamknięty, więc mogłem tylko w słońcu podziwiać jachty zacumowane w porcie. Następnym punktem na trasie był zespół bunkrów w Mamerkach (chyba trochę przereklamowany).
Niedzielną podróż zakończyłem w Giżycku, po przejechaniu 134 km. Najpierw wchodzę na punkt widokowy zrobiony w dawnej wieży ciśnień (fajna sprawa), zobaczyłem jak przesuwa się most obrotowy aby mogły przepłynąć statki kanałem giżyckim oraz pobliski zamek, a w promieniach zachodzącego słońca wykąpałem się w jeziorze.
Słoneczny poniedziałkowy poranek przywitał mnie 7˚C i widokiem rowerzysty jadącego do pracy w spodenkach i koszulce. Ale faktycznie nie czuło się chłodu. Kiedy kwadrans po 8-ej wjeżdżałem do Kętrzyna termometr wskazywał 10˚C, a półtorej godziny później było już 20˚C! Zwiedzanie rozpoczynam do współczesnej grekokatolickiej cerkwi św. Bazylego Wielkiego i kościoła ewangelickiego. Stąd jadę przed stary, parafialny kościół św. Jerzego. Zbudowali go Krzyżacy i oprócz roli świątyni pełnił funkcję drugiej twierdzy! Wygląda imponująco! A nieopodal usytuowany jest bardzo ładny zamek krzyżacki z XIV wieku, ale niestety było mi tylko dane wejść na dziedziniec. Mijam jeszcze dawną lożę masońską i zatrzymuję się przed ładnym Ratuszem z XIX wieku. A obok niego stoi pomnik patrona miasta – Wojciecha Kętrzyńskiego. Tutaj jem także śniadanie, kupuję lody w pobliskiej lodziarni i grzeję się w ciepłych promieniach wrześniowego słońca.
Z Kętrzyna mam raptem kilkanaście kilometrów do Św. Lipki, gdzie sławne Sanktuarium Maryjne już od średniowiecza przyciąga pielgrzymów nie tylko z Warmii i Mazur. Byłem tutaj w trakcie prezentacji barokowych organów z ruchomymi figurkami z 1721 roku – polecam! Stąd do Reszla, bardzo pięknego miasteczka, jest 5 km, a przy drodze stoją kapliczki drogi krzyżowej. Oczywiście do zwiedzenia jest zamek, kościół, cerkiew, ale przede wszystkim stare miasto. Tutaj też zatrzymuję się na bardzo smaczną pizzę. 20 km dalej jest Bisztynek. Tutaj na wjeździe do miasteczka jest głaz narzutowy nazywany „Diabelskim kamieniem”. W centrum jest usytuowany gotycki kościół farny pw. św. Macieja Apostoła i Przenajświętszej Krwi Chrystusowej z końca XIV wieku (niestety, zamknięty). Bardzo ładna jest także gotycka Brama Lidzbarska z XV wieku. Z zewnątrz można zobaczyć kościół poewangelicki z XIX wieku.
Zwiedzanie atrakcji Ziemi Lidzbarskiej rozpoczynam od wsi Kiwity z 1308 roku i jej gotyckiego kościoła parafialnego pw. św. Apostołów Piotra i Pawła z XIV-XV wieku. 4 km dalej znajduje się miejscowość Stoczek Klasztorny ze znanym Sanktuarium Maryjnym (bazylika mniejsza). W dużym kompleksie budynków wszedłem (mniej lub bardziej oficjalnie) do zespołu klasztornego Bernardynów, który obecnie zajmują księża Marianie, kościoła wybudowanego w latach 1639 – 1641 i niewiele starszego klasztoru barokowego, gdzie był więziony kardynał Stefan Wyszyński.
Wczesnym popołudniem docieram do Lidzbarka Warmińskiego. Zatrzymuję się na chwilę przed cerkwią grekokatolicką św. Cyryla i Metodego, a następnie jadę przed Zamek Biskupów Warmińskich. Imponująca twierdza, niestety w poniedziałki muzeum jest zamknięte. Udałem się jeszcze zobaczyć gotycki kościół parafialny św. Piotra i Pawła z 1315 roku, Ratusz z XIX wieku oraz Wysoką Bramę z XIV wieku, do której przylegają kamienice (Przedbramie Bramy Wysokiej jest największym tego typu bastionem Warmii i Mazur). Obok znajduje się drewniany kościół prawosławny, zbudowany jako ewangelicki w XIX wieku, a po 1945 roku służy jako cerkiew. Na tym kończę zwiedzanie i jadę się zakwaterować na pobliskim osiedlu domków jednorodzinnych. Zostawiam bagaż i udaję się rowerem do Term Warmińskich, aby skorzystać z zespołu basenów i saun. Świat wodny jest całkiem niezły, natomiast w saunach jest stosunkowo niska temperatura! Po zmroku wracam na kwaterę (112 km). Przed snem udaję się na wieczorny spacer po Lidzbarku Warmińskim.
Ponownie po 6-ej ruszam w drogę. Jest chłodno i pochmurnie, a do Ornety jedzie mi się ciężko. Po drodze zatrzymuję się tylko na chwilę w Mingajnach przy imponujących rozmiarów kościele św. Wawrzyńca. W Ornecie zatrzymuję się przy bardzo ładnym bazylikowym kościele z XIV wieku św. Jana, a następnie jadę na rynek, którego centralnym punktem jest gotycki Ratusz z XIV wieku. Podziwiam okoliczne kamienice oraz jem kanapki na śniadanie, a następnie idę do pobliskiej cukierni na kawę i ciastko.
Po przerwie wstąpiła we mnie nowa energia. Do Elbląga nawet się nie zatrzymałem. A tam tylko zjadłem kanapki i wypiłem kolejną małą kawę. Za nim zdążyłem się zorientować, byłem już na moście na Wiśle. Tam zatrzymałem się na chwilę i jadę dalej do Gdańska. Ale im bliżej, tym mniejszą ochotę mam na powrót do domu. Więc w Przejazdowie postanawiam pojechać na Wyspę Sobieszewską i korzystając z ładnej pogody wykąpać się w morzu i jeszcze trochę poleżeć na piasku. Nigdzie mi się nie spieszy. Stąd mam raptem 21 km do domu (182 km).
W 5 dni (18-22 września 2020) pokonałem na rowerze 669 km, ale przede wszystkim udało mi się zobaczyć wiele atrakcyjnych miejsc. A do tego pogoda sprzyjała i zmotywowała do dalszego jesiennego przemierzania Polski Północnej na rowerze.
Bardzo ładna okolica, wprost idealna do odkrywania. Pozdrawiam!
Tak, zdecydowanie polecam!
Świetna i piękna trasa. W przyszłym roku chyba przymierzę się do niej zwłaszcza że jestem z Gdańska 🙂
Polecam, fajna sprawa!