20.05.2008r. – 43. dzień wyprawy
Poranek niczym specjalnym nie roznil sie od pozostalych, no moze z malymi wyjatkami – dostalem kanapki na droge oraz udalem sie do apteki, aby rozejrzec sie za solidna odzywka. Bez szans. Kobieta chciala mi najpierw wcisnac zwykle witaminy, bo innych nie ma. A jak pokazalem odzywke, ktora kupilem w Moskwie, to od razu byla, tyle ze o 20% drozej! W drodze, jeszcze w Ufie, kupilem jakies witaminy w tabletakach – tu jednak sprzedawczyni najpierw porownala zawartosc witamin jakie mialem z Polski i swoich, a dopiero pozniej polecila.
Nie spieszac sie, wyruszylem przed 11 z zalozeniem, ze 400 km do Czelabinska podziele na 4 dni, aby w gorach oszczedzic kolano. Jednak dzis zrobilem troche wiecej kilometrow niz srednia, poniewaz tylko ostatnie 25 km mozna bylo nazwac jazda w gorach. Wczesniej bylo kilka wzniesien, podobnych do tych, ktore mialem po drodze wczesniej. A na dodatek, oprocz pierwszych 25 km, wiatr mi sprzyjal. Robilem takze duzo przystankow. Na pierwszym przystanku dla TIRow za Ufa zauwazylem samochod na polskich rejstracjach, ktorego kierowca byl Bialorusin.
Porozmawialismy sobie z Dmitrim (bardzo mily czlowiek) dluzsza chwile i zrobilismy zdjecie na pamiatke. Na kolejnym postoju byly dwa TIRy z Polskimi kierowcami.
Rowniez byla chwila milej rozmowy z rodakami. Podobnie troche czasu stracilem na rozmowe z milicjantami, a ok. 19 zauwazyli mnie ludzie z przydroznego baru i zawolali.
Poczestowali mnie herbata, a nastepnie obiadem i ponownie herbata. Jedzac i rozmawiajac troche sie rozejrzalem – calkiem fajne miejsce. Jest tam hotel i domki letniskowe oraz restauracja. A wszystko to znajduje sie kolo miasta Asza, na 1564 km do Moskwy, po prawej stronie. Za ta restauracja zaczely sie prawdziwe „gorki”.
Nocleg wypadl w miescie Sim. Pytani Ludzie (przydrozni handlarze) wzdluz glownej drogi nic nie wskazali, a jedynie jeden Ormianin z przydroznego baru poczestowal mnie herbata. Wiec zjechalem na skraj miasteczka i tam pierwszy zagadniety czlowiek pozwolil mi zaadoptowac banie na noclegownie! Minusem calego dnia byl straszny upal (ok. 30 stopni). Na odslonietym fragmecie prawego uda (slonce mam z prawej strony, jade w szortach i nakolennikach) porobily sie pecherzyki – nie pomogl nawet krem z filtrem. Kolejne dni niestety bede musial jechac w dlugich spodniach.
dystans dnia – 122,20 km
czas jazdy – 6:12:20 h
srednia predkosc – 19,69 km/h