19.04.2008r. – 12. dzień wyprawy

19.04.2008 r.

12 dzien wyprawy

Wstalem po 7 – gospodyni doila juz krowy, a Vitalij jeszcze spal. Mialem wiec czas na spokojna gimnastyke na rozgrzewke. Gdy skonczylem pojawila sie zona i obudzila gospodarza. Jeszcze przed 8 byla jajecznica na sniadanie, a dla mnie paczka zywnosciowa – chleb, cebula, jajka i mleko.

Przy zaczepianiu przyczepki okazalo sie, zze wyskoczyla metalowa opaska z uchwytu przyczepki i zostala w uchwycie przyczepki. W 5 min. bylo naprawione.

Ruszylem do Olszy, gdzie wg informacji od moich znajomych kierowcow TIRow, byl duzy przystanek „naszych”. Po klikunastu metrach jazdy pojawilo sie dziwne skrzypienie w tylnym kole – na postoju troche naoliwilem i przeszlo (widocznie woda sie wdarla). W Olszy od razu zauwazylem postoj TIRow – faktycznie naszych bylo sporo. Marcina i Irka z Siedlec jednak nie zauwazylem (planowali tam byc w sobote rano), pomimo ze bylem tam ok. godziny. Natomiast na obiad zaprosil mnie do swojej ciezarowki Krzysztof – byla domowa zupa i pierogi o solidnej wielkosci.

Bylo bardzo smaczne, dzieki! Na koniec bylo pamiatkowe zdjecie. W tym czasie ustapila tez silna, poranna mgla, ktora zastapily chmury. Deszczu jednak nie bylo.

Od przystanku w Olszy do Gniezdowa bylo tylko 9 km, a do Katynia kolejne 3 km. Pod Gniezdowem

(miejscem wyladunku polskich oficerow) wyprzedzila mnie stara ciezarowka – odglos byl jak z tej wiezniarki z filmu A. Wajdy „Katyn” – uczucie okrutne! Dworzec kolejowy jest 150 m od glownego skrzyzowania, Wyremontowany, bez sladow z dawnych lat. A potem byl sam Katyn, a wlasciwie „Memorial Katyn”,

jak nazwali to Rosjanie – miejsce straszne dla nich i dla nas. Jak przyjechalem bylem jedynym odwiedzajacym – panie z obslugi od razu przyszly zrobic mi pamiatkowe zdjcie i zaproponaowaly po zwiedzaniu herabte i toalete otworza dla mnie! Bylem traktowany wyjatkowo. Samo zwiedzanie bylo krotkie – w sumie to niewielki teren, a jak zobaczylem na cmentarzu nowozencow robiacych sobie pamiatkowe zdjecia slubne, odechcialo mi sie calkowicie chodzenia po nim. Przy wyjsciu panie czekaly na mnie, aby zaprosic do budynku administracyjnego, gdzie czekala na mnie juz kawa, kanapka, cukierki, no i oczywiscie byla „normalana” toaleta. W rozmawach gorowala kobieta, ktora w dniu dzisiejszym kierowala wszystkim – pytala co mysle o Katyniu, Zamek Krzyzacki w Malborku, o Unie Europejska (interesowalo ja m.in., czy pracami Komisji Europejskiej moze kierowac Rosjanin!). A na koniec czekala mnie telefoniczna rozmowa w Naczelniczka, ktora chciala wiedziec, czy mi sie podoba Cmentarz. W sumie przegadalem ok. 1,5 h.

Wyjechalem po 15 i po godzinie drogi bylem w Centrum Smolenska przed historycznym Soborem (widac go juz z daleka). Na podjezdzie pod Sobor poczulem bol w lewym kolanie. Zwiedzanie zajelo mi kilka minut, a potem trzeba bylo ustalic, jak jechac na Moskwe, aby nie nadkladac drogi. Ludzie kierowali mnie ronie, na szczescie intuicja, a nastepnie znaki drogowe wyprowadzily mnie z miasta – niestety bylo ok. 2,5 km ostrego podjazdu, na ktorym chyba na dobre uszkodzilem lewe kolano. Przed wyjazdem na glowna droge Minsk – Moskwa, na przystanku autobusowym, byla okazja zjesc produkty od Vitalija – nie udalo sie wszystkiego.

Dochodzila 18, a mi zalezalo, aby jak najdalej odjechac od Smolenska. Niestety kolano nie pozwolilo. Ujechalem tylko ok. 15 km droga w kierunku Moskwy (2 pasy w kazda strone), kupujac po drodze na stacji benzynowej slodka wode mineralna – jedyny wydatek dnia, 16 rub. Z noclegem byl problem, poniewaz w okolicy Smolenska sa lasy. Wkoncu trafila mi sie jedna wioska z daczami – tam trafilem do duzego domu, gdzie ojciec Pawel i syn Roman „swietowali”. Moglem sie spokojnie umyc, zjadlem kolacje, a na noge dostalem od Pawla silnie rozgrzewajaca masc – pieklo i grzalo przez kilka godzin.

Statystyki dnia:

  • dystans dnia – 95,12 km
  • czas jazdy – 5:52:05 h
  • srednia predkosc – 16,21 km/h

Warto jeszcze wspomniec o Polskich kierowcach TIRow, ktorych jest bardzo wielu na trasie Minsk – Moskwa. Wielu z nich przyjaznie trabi, pozdrawiaja rekami, a czasami wrecz „oslaniaja” przed nierozsadnymi kierowcami osobowek lub tez tak mnie wyprzedaja, aby i cos dla mnie zostalo z tunela powietrznego i wiatru, ktory robia. Wielkie dzieki. Takze kierowcy Rosyjskich TIRow jada bardzo kultularnie.

dodaj komentarz