Tour de Pologne Amatorów
Początek sierpnia to dla wszystkich sympatyków kolarstwa w Polsce czas na nasz największy wyścig kolarski – Tour de Pologne. Od kilkunastu lat organizuje go Czesław Lang i każdego roku możemy obserwować jego dynamiczny rozwój. Obecnie jest to już wyścig dla zawodowców z najwyższej półki, ale przy okazji organizatorzy dbają o popularyzację kolarstwa w Polsce i rozwój tej dyscypliny. Trasa wyścigu prowadzona jest różnymi zakątkami naszego kraju, tak aby pokazać jego piękno. Od paru lat na metach etapów organizowany jest wyścig Nutella Mini Tour de Pologne, a w tym roku postanowiono po raz pierwszy zorganizować Tour de Pologne Amatorów (www.tourdepologneamatorow.pl).
Wyścig odbywał się w kategoriach „Fitnes” na dystansie 20 km oraz „Sport” na dystansie 45 km, a jego najważniejszym celem było wsparcie Fundacji „Akogo?” założonej przez znaną aktorkę Ewę Błaszczyk. No i liczyła się dobra zabawa.
Długo się zastanawiałem, czy jechać. Ale krótka rozmowa z podróżniczką Magdaleną Sulima wystarczyła, że zdecydowaliśmy się razem pojechać i dobrze się bawić. Z braku czasu jechaliśmy do Bukowiny Tatrzańskiej nocą i spaliśmy tylko nad ranem ok. 1,5h. Tam zostawiliśmy samochód i trasą „Fitnes” pojechaliśmy na start do Nowego Targu. Byliśmy na 2,5h przed startem. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby się zarejestrować i przyczepić numer startowy do roweru, zjeść śniadanie i porozmawiać z innymi uczestnikami czy sędziami zawodów. Atmosfera była wspaniała, chociaż u wielu uczestników wyczuwało się emocje związane ze startem. Do wyścigu zgłosiło się kilku znanych sportowców, aktorów, biznesmenów i polityków. Niewątpliwie wśród największych gwiazd byli Ryszard Szurkowski i były mistrz świata zawodowców w kolarstwie szosowym, Włoch Francesco Moser.
Magda wystartowała w kategorii „Fitnes” i na tyle dzielnie walczyła, że otrzymała w nagrodę pamiątkowy medal. Natomiast ja chciałem jechać przez góry, po których tego dnia jechali także zawodnicy uczestniczący Tour de Pologne. Traktując wyścig jako zabawę, wystartowałem na rowerze trekkingowym, na którym pielgrzymowałem do Ziemi Świętej. Ponieważ od zajętego miejsca ważniejsze było ukończenie wyścigu, zabrałem ze sobą sakwę na kierownicę, do której mogłem zabrać dętkę, pompkę, klucze, itd. Przez to wyglądałem trochę komicznie, ale chyba dzięki temu nikt nie protestował jak ustawiłem się na starcie w drugim rzędzie razem z osobami znanymi z ekranów telewizji, a przed sobą miałem ww. gwiazdy światowego kolarstwa. Interesuję się trochę sportem, więc wiedziałem, że pierwsze 12 km płaskiego muszę przejechać w tempie poniżej 30 km/h, aby później wspinając się na trzy „górki” własnym tempem (idzie mi to wyjątkowo dobrze) móc mieć z tego dobrą zabawę. Niestety po starcie „włączyła mi się” chęć rywalizacji i pierwsze 5 km przejechałem ze średnią 45 km/h! No i „ugotowałem się”. Lepiej poczułem się dopiero po kolejnych 10 km, kiedy miałem za sobą 4 km podjazdu z 8 km pod Sierockie. Dalej już szło całkiem nieźle.
Niestety po wjechaniu na Gliczarów (drugi szczyt) zaczęły łapać mnie skurcze i ostatnie 4km wspinaczki do mety w Bukowinie Tatrzańskiej musiałem jechać bardzo ostrożnie, aby ukończyć wyścig. No i jak się okazało na mecie, pomimo popełnionych błędów i dość luźnego podejścia do rywalizacji (długie postoje przy bufecie), za mną przyjechał jeszcze dość pokaźny peleton zawodników. Natomiast muszę przyznać, że walka była bardzo widoczna. Już na pierwszym niewielkim zjeździe i zakręcie pod kątem 90 stopni była pierwsza kraksa, a inny zawodnik przez prawie pół dystansu musiał nieść rower, ponieważ posypało mu się tylne koło a chciał ukończyć zawody!
Same zawody były zorganizowane bardzo profesjonalnie. Na trasie stało bardzo dużo osób, które dbały o porządek i kierowały ruchem (trasa „Sport” dwa razy krzyżowała się z „Zakopianką” i torami kolejowymi – na czas przejazdu uczestników wyścigu wstrzymywano ruch). Było także wyjątkowo dużo kibiców, którzy głośnymi okrzykami dopingowali zarówno tych pierwszych jak i tych ostatnich. Po drodze dla uczestników był przygotowany bufet, a na mecie oprócz nagród był posiłek oraz darmowe wejście do kompleksu z basenami termalnymi, zjeżdżalniami wodnymi, prysznicami, itd. Aż trochę żal było, że to tylko jeden dzień. Ale w przyszłym roku zapewne Czesław Lang zorganizuje kolejny wyścig. Na starcie tego pierwszego stanęły 672 osoby więc w przyszłym roku jest szansa na 1000 uczestników. Warto wystartować, aby poczuć atmosferę wspaniałego wyścigu, a przy okazji wspomóc szczytny cel.
Tour de Pologne Amatorów to tylko przedsmak rywalizacji Tour de Pologne, na którą wszyscy czekali. Od paru lat planowałem wyjazd na któryś z „górskich” etapów naszego narodowego wyścigu. I nie zawiodłem się. Rywalizacja była bardzo interesująca, a dzięki ustawionemu telebimowi na mecie można było oglądać rywalizację także na trasie. Dodatkowo spotkaliśmy z Magdą Pana Krzysztofa Golwiej, członka zarządu Polskiego Związku Kolarskiego, który pracował przy wyścigu. Pokazał nam całe miasteczko Tour de Pologne, a po zawodach poznał z Sylwestrem Szmyt z grupy Liquigas-Domino (nasz najlepszy kolarz). Zaprosił nas także na metę wyścigu w Krakowie, my jednak musieliśmy wracać do domów i pracy.