Sezon 2012 otwarty!

                   Wiosną 2010 roku trafiłem do Centrum Formacji Niniwa w Kokotku (Lubliniec) prowadzonego przez oblatów (www.kokotek.pl). Na czele Centrum stoi o. Tomasz Maniura OMI, z którym wiele nas łączy, ale przede wszystkim wyprawy rowerowe. O. Tomasz od 2007 roku jeździ z młodzieżą na coraz dłuższe ekspedycje – zaczęło się od wyjazdu do Wilna, a później był Kijów, Rzym, Jerozolima i Maroko. Jest to najbardziej hardkorowa grupa jaką poznałem – nawet w terenie pagórkowatym pokonuje 200 km dziennie! Relacje ze swoich wyjazdów publikuje na www.niniwateam.pl oraz w książkach – „Ekspedycja Jerozolima” oraz „Tour de Mazenod. Rowerami do Maroka”.

W połowie kwietnia zadzwoniłem do o. Tomasza, od którego dowiedziałem się, że kolejnym celem jest Nordkapp. Jednak zgłosiło się 38 osób, a może zabrać tylko 20. W związku z czym podczas długich weekendów w maju i czerwcu odbędą się eliminacje do sierpniowej wyprawy na północ Norwegii. I jak mam ochotę to mogę wziąć udział w majowym sprawdzianie. I tak 1 maja 2012 roku ponownie dotarłem do Kokotka. Trochę miałem obaw, czy podołam jeździe w tak mocnej grupie, skoro w tym roku raptem 3 razy przejechałem 52 km i 2 razy 35 km.

1 maja wieczorem odbyła się odprawa techniczna, a od 2 do 5 maja ostro pedałowaliśmy z pełnymi sakwami i namiotami na bagażnikach w grupie, której było 8 dziewczyn, a ja należałem do najstarszych uczestników. Przejechaliśmy prawie 600 km przez góry, codziennie ze średnią prędkością powyżej 20 km/h! „Maaasaaakraaacjaaa jak mawiają młodzi ludzie”:) Góry szczególnie dały o sobie znać drugiego i trzeciego dnia. Na etapie z Krakowa do Zakopanego było ponad 1700 metrów przewyższenia. Pomimo, że dobrze czuję się w jeździe pod górę, drugiego dna na podjeździe przed Kasiną „odcięło mi prąd”. W koszmarnym upale przez chwilę nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Ale odpocząłem w kilka sekund i w środku grupy dotarłem na szczyt. A na kolejnych górkach przed Zakopanem znowu ożyłem. A trzeciego dnia na rozgrzewkę goszczący nas ks. Michał zafundował nam wspinaczkę na Gubałówkę. Tam nas pożegnał, a ja po przejechaniu ledwie 5 km czułem, że to będzie wspaniały dzień dla mnie. W drodze byliśmy od 8 rano do 20.30, przez cały czas w deszczu. Przejechaliśmy przez najwyżej położoną w Polsce przełęcz drogową na Krowiarce oraz niesamowicie „sztywne” górki pomiędzy Makowem Podhalańskim a Kalwarią Zebrzydowską. Ponad 2000 metrów przewyższenia na średniej powyżej 20 km/h. I dosłownie – nikt nie odpuścił, każdy walczył o każdą górkę!

Prywatnie kieruję słowa uznania dla o. Tomasza, który organizuje wspaniałe wyprawy dla młodzieży oraz dla Kasi Szendzielorz, którą w języku kolarskim można obdarzyć tytułem najlepszego rozprowadzającego na podjeździe pod górę. Kiedy tylko na początku podjazdu znajdowałem się na kole Kasi, na szczycie byłem pierwszy! Nie umawialiśmy się, ale zawsze jechała tempem idealnie mi odpowiadającym! A do tego zobaczyliśmy wiele interesujących miejsc i poznaliśmy wspaniałych ludzi. Zapraszam na http://www.niniwateam.pl/index.php/poprzednie-wyprawy/49-bez-slabych-ogniw

Pragnę od razu wyjaśnić – dla mnie to był tylko fajny sprawdzian w towarzystwie interesujących, młodych ludzi. Na Nordkapp jednak nie wybieram się.

dodaj komentarz