Fatima – Lizbona
Dotarlem do trzeciego celu wyprawy, czyli Fatimy. Ale nie bylo juz tak latwo i milo. Wyjazd z Santiago de Compostela sprawil wiele trudnosci i realnie nadlozylem 20km, a przez kolejne dni padalo. Szczgolnie sroda i czwartek lalo – na wjezdzie do Lizbony moc deszczu mozna bylo porownac do cisnienia z weza strazackiego. Jest cieplo – najnizsza temperatura to 18st., ale niesamowita wilgotnosc. Jednak ludzie sa niesamowici, szczegolnie portugalczycy, ktorzy pomagaja jak moga – nawet za mnie pilnuja wlasciwej drogi do Fatimy! Zyja biedniej niz Hiszpanie czy Francuzi, ale sa weselsi i wszedzie pelno barow z kawa i ciastkami – na to wszycy maja czas!
Fatima to miejsce globokich przezyc duchowych, gdzie wszystko zostaje z tylu. Mi ona najbardziej przypominala Czestochowe. Na koniec tylko sytuacja z przedmiesc Lizbony, bardzi fajnebgo miasta, podobnie jak Porto. Nocuje u zabieganego rodaka, widze go raptem kilkanascie minut. Mam pokojm, prysznic i kuchnie do dyspozycji, ale przydalaby sie pralka, bo jestem nie tyle brudny co czuc stechlizna od wilgoci – ty jedziesz na rowerze, wiec smierdziec musisz!