42. dzień wyprawy – 24.06.2010
Wstajemy już o 2.30 – to chyba nasza najwcześniejsza pobudka, ale słońce i temperatury tutaj są dużym zagrożeniem dla życia! O 3.05 żegnamy gościnne progi Jezuitów i ruszamy oświetlonymi ulicami Jerozolimy do Beer Szewy. Wyjazd z miasta, chociaż droga nie była zbyt trudna zajął nam ponad godzinę. Później przy naszych światełkach rowerowych musieliśmy jechać kolejną godzinę, aby zrobiło się widno. Ale drogi są w Izraelu dobre i bardzo dobre i podobnie jak w państwach arabskich rowerami można jechać po autostradzie, więc nie było problemu. Kiedy nastał dzień ukazały nam się pola uprawne i od czasu do czasu pojawiały się kibuce (cała wioska razem pracuje na roli, wszystko jest własnością wspólną).
Na plebanię do francuskiego proboszcza docieramy już o 10 rano. Mamy cały dzień wolny. Trochę dyskutujemy nad koncepcją drogi na kolejny dzień (górzysta i krótsza lub w miarę płaska ale 15 km dłuższa). Część robi sobie drzemkę, a ja ok. 14.30 wyruszam w poszukiwaniu Internetu. Dużo się nachodziłem i napytałem ludzi, ale nie znalazłem go w całym mieście.
Ale dwie godziny nie poszły na marne – znalazłem rosyjski supermarket! Towar głównie wyprodukowany w Rosji a ceny najniższe w Izraelu! Zrobiłem solidne zakupy i przed 17 wróciłem na plebanię. Ugotowałem sobie makaron na kolejny dzień i przygotowałem kawę i herbatę – mam już dość picia wody, mój żołądek się buntuje. O 19 byliśmy na Mszy Św. odprawianej po hebrajsku! A po niej zostaliśmy zaproszeni na kawałek torta z okazji ukończenia przez miejscowego kleryka czwartego roku Seminarium Duchownego.
dystans dnia – 106,89 km
czas jazdy – 5:45:52 h
średnia prędkość – 18,54 km/h