35. dzień wyprawy Bałkany 2010 – 28.11.2010

Dzisiaj jadę do Kosowa. Wiele osób odradza mi to miejsce, ale postanawiam zaryzykować.
  

Już o 6.25 ruszam w drogę. Recepcjonista smacznie spał, więc go nie budziłem. 20 km do granicy jedzie mi się ciężko. Tam okazuje się, że nie ma żadnego sklepu. Ostatnie 200 Leke (6 zł) wydaje w restauracji na 1l soku w kartoniku, 0,5l wody mineralnej i po targach dostaję dużą kawę.

Na granicy kosowski policjant nie wbija mi pieczątki wjazdowej twierdząc, że jej nie potrzebuję. Do Prisztiny jest droga pagórkowata, ale oprócz jednego 10 km podjazdu jest stosunkowo łatwa. W połowie drogi zrobiło się bardzo ciepło i jechało mi się bardzo dobrze.

 Wszędzie widzę albańskie flagi (masztach, samochodach, domach). W Prisztinie odbywała się jakaś demonstracja, więc staram się trzymać od niej z daleka i w nic nie wplątać. Trochę zerkam na ceny produktów spożywczych – są niższe niż w Polsce. O 18.00 uczestniczę we Mszy Św. odprawianej przez przyjezdnego księdza, a po niej on organizuje mi luksusowy nocleg. Minusem jest, że wieczór spędzam sam.
 

dystans dnia – 125,55 km
czas jazdy – 6.19.17 h
średnia prędkość – 19,86 km/h
dystans całkowity – 3236 km
całkowity czas jazdy – 161.27 h

dodaj komentarz