25.04.2008r. – 18. dzień wyprawy
Dzień zaczął się (poza toaletą) od porannej Mszy Św. w j. rosyjskim. Następnie było ponowne zbieranie informacji o kafejkach internetowych (jest ich w Moskwie już nie wiele i w niektórych trzeba mieć własnego laptopa). Dalej były skromne zakupy (ceny w Moskwie chyba przewyższają znacznie te Warszawskie), a wkońcu śniadanie.
Następnie odbyła się przeprowadzka całego mojego „majdanu” z pokoju do pokoju obok. Trwała dość sporo czasu, ponieważ przy okzaji trochę sprzęt poczyściłem, sprawdziłem, czy nie ma usterek w plecakch, itd. No i cały czas muślę, jak zmniejszyć wagę swojego bagażu. Cały czas wysyłam także SMSy w sprawie mojego kolana – może kkomuś coś się uda ustalić. Następnie dzięki pomocy dwóch Księży Salezjan, Zbigniewa i Marka, dostałem na chwilę bezpłatny internet i mogłem wysłać przygotowane relacje z podróży.
Ok. 15 dotarłem do pobliskiej stołówki – obiad z dwóch dań kosztuje 180 rub (ok. 18 zł) – smaczny, ale na temat zniżki nie było z kim rozmawiać. Może jutro się uda. Po obiedzie zrobiłem sobie krótki spacer po aptekach, ponieważ dostałem informację, jakoby wyciąg z chrząstki rekina może mi pomóc – bez efektu. Jakoże nie wiedziałem, jak w j. rosyjskim jest ten wyciąg, zaszedłem do Konsulatu, aby mi przetłumaczyli. Przy okazji rozglądałęm się za ochroniarzem, który bez wizyty u lekarza wiedział, co mi jest (może wie, jak leczyć), ale bezskutecznie. O 18 poszedłem na Nowennę i Mszę Św. do Katedry – odrobię zaległości! Wieczorem zrobiłem jeszcze pamiątkowe zdjęcie i udałem się do siebie. Na drogę wydrukowałem sobie trochę relacji z podróży innych rowerzystów do Azji, więc trzeba je czytać i pozbywać się tych mniej przydatnych. Na noc, zgodnie z zaleceniem lekarza, zrobiłem sobie opatrunek w postaci waty nasączonej wódką! Nie zabardzo w to wierzę, ale kupiłem butelkę wódki za 100 rub., więc spróbuję. No i wieczorem zadzwonił jeszcze kuzyn Arek z informacją, że dla sportowców robi się serię trzech zastrzyków w kolano leku Synvisk. Ciekawe czy tu coś takiego mają?