15.07.2008r. – 99. dzień wyprawy
Wstalismy ok. 9-tej.Bayla herbata i ciastka, a sniadanie pojawilo sie na stole po 11-stej. Ja korzystajac z okazji, ze zauwazylem w jurcie pralke, postanowilem z niej skorzystac. Niestety, z powodu braku wody, ubranie musialem wyplukac sam w rekach i tylko raz. Kiedy schlo pranie ja bylem zajety czyszczeniem lancucha i zebatek z piasku. Jednak tylko czesciowo mi sie udalo pozbyc piasku.
Po 13-stej ruszylem w miasto.
Ponad 2 godziny spedzilem w kafejce internetowej, w ktorej nie bylo internetu (jedyna w miescie). Ale moglem zdjecia z aparatu przeniesc na pamiec oraz przygotowac kolejne relacje do wyslania.
I jak okazalo sie na koniec, bylo to za darmo – wlasciciel bardzo interesowal sie moja podroza. Nastepnie jeden pan zaprowadzil mnie na poczte. Od pani zajadajacej czekolade uslyszalem, ze poczta moze jutro bedzie pracowac, a internet to moze pojutrze!
Majac na uwadze, ze granica jest czynna w godzinach 8-18, postanowilem jeszcze pozwiedzac miasto, kupic jakies produkty spozywcze i zjesc. Kiedy jadlem, zaczepil mnie najpierw Mongol, ktory studiowal na Uniwersytecie Warszawskim, a nastepnie udzielilem jeszcze wywiadu lokalnej telewizji.
Na granicy bylem o 17.35. Jednak straz graniczna nie przepuscila mnie, twierdzac, ze rowery przejezdzaja do 17.30. Kiedy postanowilem troche poczekac na dalszy rozwoj sytuacji, czterech straznikow zaczelo delikatnie ujmujac, dokuczac mi. A slowo „glupek” nie bylo niczym wielkim.
Nocleg przypadl mi ponownie w Zamin Uude, tym razem jednak w bloku. Mlode malzenstwo z dzieckiem, wiedzac w jakiej jestem sytuacji, postanowilo mi pomoc. Zabrali mnie nawet na spotkanie ze swoimi przyjaciolmi oraz na kolacje do restauracji.
dystans dnia – 11,44 km
czas jazdy – 1:12:01 h
średnia prędkość – 9,53 km/h