11.06.2008r. – 65. dzień wyprawy
Poranne szykowanie do drogi zajęło mi trochę czasu. Nawet nie zauważyłem, kiedy Pan Piecia umył mi rower! Został umyty pierwszy raz od wyjazdu z domu! Na drogę dostałem od Pani Olgi worek gotowanego makaronu i ok. litr dżemu oraz sałatę, rzodkiewkę, szczypior, gotowane jajka i bidon miętowej herbaty.
Tak wyposażony po 8 wyruszyłem w drogę. Po kilku kilometrach okazało się, że wiatr będzie mi sprzyjał.
Szczególnie w drugiej połowie trasy było to widoczne, kiedy droga prowadziła jakby po szczycie wzniesienia. Podjazdów było nie wiele, lasów zresztą podobnie. Sporo było pół uprawnych.
Po ok. 42 km zatrzymał się obok mnie samochód – dwie pary jechały z rowerami złożonymi w bagażniku pojeździć sobie w górach przez kilka dni. Jednak poza jednym mężczyzną, który zrobił kilka zdjęć i chwilę porozmawiał ze mną, pozostali tylko na chwilę wyjrzeli, nawet nie przywitali się.
Już dawno tak szybko nie jechałem. Ok. 16.30 dotarłem na nocleg w Acińsku. Na miejscu nikogo nie było, więc wysłałem SMSa do gospodarza i po chwili się pojawił. Mogłem spokojnie wziąć prysznic, najeść się i przygotować kanapki na dzień następny. Z tutaj uzyskanych informacji, podobnych zresztą jak i wcześniej wynika, że za Krasnojarskiem mam jakieś 230 km niezłej drogi do miasta Kańsk. Dalej większość radzi, abym się „nie łamał” i pakował w pociąg lub TIRa. Podobno droga jest fatalna i szkoda zdrowia oraz roweru. Wieczór spędziłem na rozmowach, głównie z młodzieżą Acińska i Krasnojarska, która wspólnie spędza wakacje. Czas tak szybko minął, że nim się zorientowałem była północ i trzeba było iść spać.
dystans dnia – 148,55 km
czas jazdy – 6:54:37 h
średnia prędkość – 21,49 km/h