10.08.2008r. – 125. dzień wyprawy
Niedziele, podobnie jak wszystkie w duzych miastach podczas mojej podrozy, zaczalem od udania sie na na Msze Sw. Tym razem byla to Kaplica na terenie Ambasady RP, a Msza Sw. Byla odprawiana przez Ks. Michala. Po niej zostalem w Ambasadzie na przyjeciu zorganizowanym z okzaji Dnia Polskiego na Igrzyskach Olimpijskich Pekin 2008. Bylo wielu bylych sportowcow, trenerow, dzialaczy, dziennikarzy, itd.
Z przyjecia udalem sie bezposrednio na polfinaly i finaly zawodow luczniczych w druzynie kobiet (niestety, juz bez Polek, a szkoda bo mialby szanse).
Same zawody byly emocjonujace, a zwyciezyla w ladnym stylu Korea Poludniowa. Szkoda tylko, ze na trybunach bylo zajetych okolo 50% miejsc, a podobno zabraklo biletow dla chetnych kibicow.
Do tego sluzby porzadkowe nie pozwalaja zawodow ogladac na stojaco (groza wyprowadzeniem) oraz wywieszac transparentow.
Po zawodach mialem niespelna godzine do zawodow siatkarskich. Autobusem bez szans zdazyc na czas (do tego przesiadka), a taksowek brak.
Postanowilem wiec pojechac autobusem do miejsca przesiadkowego (kilkanascie minut), a nastepnie lapac taksowke. Udalo sie. Wszedlem chwile po rozpoczeciu, na szczescie meczu Bulgaria – Chiny.
My z Niemcami dopiero po nich. Bulgarzy sie bawili, wiec pozwolili Chinczykom ugrac seta. Pozniej wiekszosc chinskich kibicow poszla do domu, a ich dobre miejsca zajeli Polscy kibice (niemieckich byla garstka, skutecznie zagluszona).
Polscy kibice zrobili taki halas, ze chinczycy, ktorzy zostali, po chwili rowniez zaczeli wychodzic. Mecz byl ladny, no i wygralismy.
Powrot po polnocy do hotelu to dramat. Niby mieszkam niedaleko, ale nikt nie wiedzial, w ktora ulice mam skrecic. Pokazywalem na mapie, ale bez efektu. Autobusow brak. Pojawila sie taksowka, ale kierowca nie chcial jechac, bo nie wiedzial gdzie to jest. Po chwili pokazywania na mapie, na okolo, ale dojechal.