09.10.2009 r.

            Śniadanie było o 8-ej. Do tego czasu zdążyłem się już spakować i po skromnym posiłku ruszyłem w drogę. Zgodnie z zapowiadaną prognozą pogody zrobiło się zimno i deszczowo, a w górnych odcinkach bardzo mglisto.

            Do Krościenka nad Dunajcem początkowo droga prowadziła z górki, następnie była trochę pofalowana. Do zwiedzania miasteczka, czy też dłuższego odpoczynku, skutecznie zniechęciła paskudna pogoda. Po przerwie na kawę ruszyłem w dalszą drogę, trasą VI etapu Tour de Pologne. Pomimo padającego deszczu jechało mi się dobrze. Bardzo dobra kondycja na podjazdach, motywowała mnie do energicznej jazdy.

            Poważnym sprawdzianem okazał się pond 12 km podjazd na Łapszankę. W połowie drogi, pewna staruszka spojrzała na mnie i pozdrowiła słowami: „Szczęść Boże”. „Bóg zapłać” – ciężko wyszeptałem i popedałowałem energiczniej. Zatrzymałem się dopiero na mecie górskiej premii I kategorii im. Joachima Halupczoka. Mgła była tak silna, że nie zauważyłem małego podjazdu, który był jeszcze po 10 m zjazdu. Deszcz przestał padać, ale z opadającej mgły była mżawka. I do tego przeraźliwie zimno na zjeździe. Palce u rąk drętwiały. Nie mogłem hamować.

            Po zjeździe była chwila odpoczynku na względnie płaskim odcinku, a następnie stromy, kilkukilometrowy podjazd do Bukowiny Tatrzańskiej. Następnie kolejny zjazd, a po nim ponad 5 km podjazd pod Murzasichle. Byłby całkiem sympatyczny, gdyby nie remont nawierzchni i chodnika – przyszło mi jechać głównie po błotnej mazi. Za szczytem był już nowy „dywanik” na drodze, po którym zjechałem 2,5 km, a następnie było 7 km podjazdu w kierunku Głodówki. Po zakończeniu 25 km rundy w Bukowinie Tatrzańskiej, zrobiłem sobie przerwę na gorącą herbatę. Po analizie wszystkich za i przeciw (zapowiadane zimno oraz deszcze i śnieg w kolejnych dniach) podjąłem decyzję, że zdrowie jest najważniejsze i z Zakopanego wracam pociągiem do domu. Karpacz i Orlinek muszą poczekać.

Aby dotrzeć do Zakopanego, po raz kolejny pokonałem podjazd pod Murzasichle. Kiedy drugi raz wjeżdżałem pod tą górkę, jeden z robotników krzyknął: „Ile razy będziesz jeszcze tak w kółko jeździł?”, a drugi mu odpowiedział: „Co chcesz. Jedzie coraz szybciej!” Ze szczytu było już głównie z górki do Zakopanego. Tam na mecie VI etapu Tour de Pologne, która była usytuowana pod Wielką Krokwią, zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie (nie obeszło się bez problemów, ponieważ z powodu wilgoci aparat nie chciał działać).

Mokry i zmarznięty dotarłem po 17-stej na dworzec kolejowy. Okazało się, że za godzinę mam bezpośredni pociąg pośpieszny do Malborka (brak miejsca dla rowerów). Na dodatek za 10 zł dostałem w toalecie prysznic. Przed odjazdem zdążyłem także zrobić zakupy. Pociąg z Zakopanego do Malborka jechał ok. 15 godzin. Było 4 kierowników pociągu i każdy z nich musiał mi przestawić rower! Kiedy do swojej „najważniejszej” pracy przystąpił czwarty z nich, pasażerowie jadący od samego początku, „powiedzieli mu” co myślą o jego i kolegów zachowaniu. Cieszę, że udało mi się (i mojemu pojazdowi) przetrwać noc.

 

dystans – 116,47 km

czas jazdy – 6:50:07 h

średnia prędkość – 17,03 km/h

dodaj komentarz