2.06.2008r. – 56. dzień wyprawy
Wstałem o 6 rano. Jako że sam przygotowywałem śniadanie to trochę czasu mi to zajęło. Jednak przed 8 i tak byłem w drodze. Po doświadczeniach z Czelabińska, w niedzielę ustaliłem, gdzie zostawię klucz, jakby nikogo nie było. Tak też uczyniłem.
Całą drogę jechałem bardzo spokojnie. Było ciepło i słonecznie, ale można było wytrzymać. Jadę cały czas prosto na wschód, a wiejący wiatr (niezbyt mocny) z południowego – zachodu mi pomagał.
Droga praktycznie płaska. Jedyne „górki” to most na rzece Irtysz i wiadukty. Na pierwszym moim postoju zatrzymał się obok mnie emeryt, który swoją „kolarką” przejechał cały Kazachstan. Namawiał mnie, abym zrezygnował ze spania u ludzi na rzecz namiotu postawionego gdzieś w lesie lub w głębi stepu.
Cały dzień jechałem przez pustkowia. Wioski były w oddali i rzadko, a stacje benzynowe były co 30 –
Na noc zjechałem do wcześniej upatrzonej na mapie wioski Dimitrijewka. W pierwszym domu była samotna kobieta, więc nie wpuściła z obawy o to, co ludzie powiedzą. W kolejnym, kiedy już się umyłem, wygadałem się o tej samotnej kobiecie – pech chciał, że akurat tu też mieszkała tylko kobieta, a mężczyzna tylko jej pomagał w gospodarstwie. Więc mnie „nakarmiła” i musiałem ruszać dalej. W kolejnym domu była kobieta ok. 40, której córeczka odprowadziła mnie do dziadka. Tam dostałem ponownie jeść i nocleg. Gospodarz (68 lat) z wykształcenia jest historykiem, więc tematyka zaszłości wojennych i powojennych dominowała podczas krótkiej, wieczornej rozmowy.
dystans dnia –
czas jazdy – 8:13:27 h
średnia prędkość – 21,13 km/h