1.06.2008r. – 55. dzień wyprawy

Zgodnie z planem dzień dzisiejszy został przeznaczony na odpoczynek. Na 10 rano poszedłem do Kościoła. Akurat trafiłem na ceremonię ślubną. Tak jak wszystkie Msze Św., na których byłem w Rosji, tak i ta była bardzo rozśpiewana i wesoła. Poźniej w domu parafialnym było krótkie przyjęcie weselne, do pójścia na które namówił mnie Ks. Melichior (miejscowy proboszcz, z pochodzenia Słowak). Długo jednak nie posiedziałem sobie, ponieważ musiałem zrobić gumę w tylnym kole oraz wysłać relacje do Polski. O ile ta pierwsza czynność poszła mi nadzwyczaj szybko, to z tą drugą było ciężko. Trafił mi się komputer z połowy lat 90, który pracował niesamowicie wolno, a poza tym nie było na nim możliwości zgrania zdjęć.

Na koniec dnia usiadlem, aby chwile porozmawiac z Ks. Melichiorem. Nie dane nam było długo posiedzieć, ponieważ zadzwonił do niego inny ksiądz z Omska z informacją, że w Caritasie pokój wynajął inny rowerzysta. Ks. Melichior wykonał telefon do Caritasu i wszystko było jasne. Zatrzymał się tam jadący z Rzymu Walezy oraz towarzyszący mu samochodem, jego przyjaciel Damian, który robi z tej podróży film. Krótka rozmowa telefoniczna wystarczyła, aby umówić się w „moim” mieszkaniu za kilkadziesiąt minut.

Zgodnie z obietnietnicą chlopcy dotarli do mnie (rzyszedł także poznany w Kościele Dima). Okazało się, że gdyby nie fakt, że oni jechali przez Perm i Jekaterinburg, to może spotkalibyśmy się wcześniej. Oni byli w Niżnym Nowgorodzie i Kazaniu w tym samym dniu, w którym ja odjeżdzałem! Walezemu jedzie się dobrze (z Damianem spotykają się co 2-3 dni) i jest bojowo nastawiony. Ja wyjeżdżałem już w poniedziałek, aby jadąc po ok. 150 km dziennie, dotrzeć w piątek do Nowosybirska. Walezy rusza we wtorek, ale już w czwartek zamierza mnie dogonić. Rozmowa zapewne potrwałaby długo, ale ja musiałem wstać o 6 rano, więc Damian o północy zarządził pożegnanie. Jak się nie spotkamy w drodze, to spotkamy się w Nowosybirsku.

 

 

dodaj komentarz