5.07.2008r. – 89. dzień wyprawy
Poranek przyiosł mi kolejne spostrzeżenia dotyczące życia Mongołow. Otoż nikt rano nie spieszył się ze wstawaniem, pomimo że juz nie spał (po 6-ej przebudzila mnie babcia, ktora się ubrała i położyła dalej do łożka).
Wynika to chyba z tego, ze pierwsi ktorzy wstają mają najwiecęj prac gospodarczych do wykonania, więc nikt się nie spieszy. Sam wiec także spokojnie poleżałem sobie do 8-ej. Sniadanie bylo wyjątkowo skromne – suchy chleb, 2 ciasteczka i herbata z cukrem. Jednak mnie najbardziej cieszył fakt spokojnie spędzonej nocy w jurcie. Zauważyłem także, że na zimę jest ona docieplana grubyni płachtami, jakby z wełny.
Po 9-ej ruszyłem do miasta. Na poczatek zajechalem do Misji Salezjańskiej. Tam poznałem wolontariusza Rafała z Warszawy, który przez ostatni rok uczył w salezjańskiej szkole j. angielskiego.
Umożliwił mi dostęp do komputera, dzięki czemu mogłem spokojnie i sprawnie wysłać do Polski kolejne relacje z mojej podroży.
Poźniej powrocił z wyjazdy Przełożony Misji, ktory pozwolił mi zamieszkac tam do poniedziałku. Jest to raczej rzecz rzadko spotykana, aby turysta mogł nocować na terenie Misji. Dodatkowo mogę korzystać z kuchni i pralki, wiec na początek zrobiłem solidne pranie.
Mam świadomość, że po wyjeździe z Ułan Bator aż do Pekinu będzie trudno spotkać rodakow, misje katolickie. Ponadto ruszam w tereny, gdzie nie tylko pralki sa rzadkością, ale i czysta, bieżąca woda. Podobno na ok. 700 km odcinku drogi do granicy z Chinami, ok. 1/3 bedzie bez asfaltu.
Kolejny tydzien moze byc ciezki, jezeli do tego dodac pustynne upaly i wiatry. Dlatego też postanowiłem przez ten weekend solidnie wypocząć i nic nie robić. Poźne popołudnie i wieczor spędziłem z Rafałem na romowach o Mongolii i podziwianiu gor otaczających Ułan Bator.
dystans dnia – 1,03 km
czas jazdy – 0:05:58 h
średnia prędkość – 10,97 km/h