34. dzień wyprawy Bałkany 2010 – 27.11.2010
Poranek wśród gościnnych ludzi mi się przedłużył i dopiero o 8.50 ruszam w drogę. Wiedziałem, że mam dwie przełęcze, ale myślałem, że bedzie ok. 120 km do Kukes. Po 15 km spotykam w Albani znak drogowy! Weryfikuje dystans – ok. 160 km. Nie przejmuję się tym. Przez cały dzień nie wiele pada, a wiejący zimny wiatr częściej mi sprzyja niż przeszkadza. Czuję się dobrze, wreszcie ulubione wspinaczki. Niestety czas biegnie nieubłagalnie. Już po 13 wiem, że do Kukes najwcześniej dotrę po 18, czyli dwie godziny po zmroku.
Nie przejmuję się, jakoś to będzie. I faktycznie, po 92 km, ok. 14.40, zatrzymuje się ciężarówka z 4 mężczyznami. Najmłodszy, mówiący po angielsku, był kierowcą. Sam zagaduje, więc chętnie się zatrzymuję i znim rozmawiam. Widać, że bardzo chce mnie podwieźć i nawet zawyża odległość do Kukes. Zgadzam się, chociaż wiem, że za ok. km jest ostatnia przełęcz, po której już raczej droga będzie prowadziła w dół. Ale mogę trochę sobie porozmawiać. Do miasta mamy w rzeczywistości 61 km i docieramy o 16.20.
Dulbas Rexhnati w Kukes najpierw wysadza dwóch mężczyzn, a następnie z wujkiem Osmanem wiozą mnie do restauracji na albański obiad – frytki, mieso przypieczone i zestaw surówek oraz przysmażany chleb. Najadam się do syta. Mówi, że do domu nie zabierze mnie, bo to jest kawał od Kukes i jutro nadłożę sporo kilometrów. Spieszy mu się, ale jak chce, to może zawieść mnie do hotelu z noclegiem za 5 euro. Zgadzam się. Jestem zmęczony, a rano chcę szybko wyruszyć. W pokoju 4os. jestem z Albańczykiem. Sprawia wrażenie sympatycznego, ale nie mówi ani po angielsku ani po rosyjsku. Udaje mi się tylko ustalić, że jest kierowcą i jeździ do Kosowa i Włoch. Recepcjonista osobiście zaprowadza mnie do sklepu brata, abym mógł zrobić zakupy.
dystans dnia – 92,96 km
czas jazdy – 5.18.09 h
średnia prędkość – 17,53 km|h