31. dzień wyprawy Bałkany 2010 – 24.11.2010

O 7.30 ruszam w drogę, która początkowo głównie prowadzi pod górę. Jednak pod koniec jest trochę zjazdu, a ja się ożywiam i po 41 km docieram do granicy grecko-albańskiej. Wypijam ostatnią grecką kawę i o 10.00 wjeżdżam do Albanii, a właściwie o 9.00, ponieważ cofam zegarek o godzinę. Pierwsze 30 km do Gijokastry jedzie mi się bardzo dobrze. Tam wymieniam pieniądze i wysyłam przewodnik grecki i czekoladki do domu. Jest do zwiedzenia zamek na wzgórzu, ale jakoś nie chce mi się do niego wchodzić.

   Jadę więc dalej już w deszczu. Jestem przemoczony. Nic mnie nie interesuje. Za Tepelene popsuła się droga. Pierwsze 10 km były tylko dziury, ale później drogowcy wzięli się za remont i ruch puścili przez pole. Dziury i błoto nie do wytrzymania. Po jakimś czasie zatrzymuję jednego z drogowców i pytam się jak daleko jeszcze będzie to kartoflisko. On na to, że 27 km. Chyba było mu głupio i podwiózł mnie 12 km. Trafiłem na kawałek lepszej drogi, a później od nowa. I znowu po kilku km brodzenia w błocie ratuje mnie kolejny drogowiec i wywozi mnie 4 km do asfaltu. Dalej droga jest dobra, ale zaczęły się górskie serpentyny.

   Po zmroku docieram do jakiejś wioski. Tam w sklepie spotykam chłopaka, kóry mówi po angielsku i przy pomocy swojego kuzyna organizuje mi nocleg w szpiatlu. Ale BOŻE Chroń nas przed takimi szpitalami i lekarzami. Nie ma w nim chorych, ani ogrzewania, panuje totalny bałagan. Zamykanie drzwi na dwór jest niedopuszczalne! Po jakimś czasie udaje mi się przekonać, że drzwi od dyżurki warto zamknąć to choć grzejnik trochę nagrzeje pokój i osuszy ubrania. Zachowuje się przy tym jak kompletny pajac, jakby był z innej planety. Języków nie zna i nie ma kompletnie o niczym pojęcia!

 
dystans dnia – 134,91 km
czas jazdy – 6.40.49 h
średnia prędkość – 20,19 km|h

dodaj komentarz