27.08.2008r. – 142. dzień wyprawy
Podróżni w wagonie znają się coraz lepiej, a nowe znajomości zataczają coraz szersze kręgi.
Grając w karty z Katią i Saszą zagadnęliśmy przechodzącego mężczyznę. Tak poznaliśmy 34-letniego Romana spod Permu na Uralu, ojca dwójki dzieci. Wraca do swojej rodziny z odwiedzin u matki mieszkającej we Władywostoku. Przesiedzieliśmy razem całe popołudnie grając w karty.
Ok. 20-stej pociąg dotarł do brzegów Bajkału. Przez prawie 2 godziny mogłem go podziwiać z okien wagonu, aż się w końcu ściemniło.
Po 23-ciej pociąg dotarł do Sljudianki. Tam na peronie kupiliśmy sobie Omula (ryba żyjąca tylko w Bajkale). Do wyboru był suszony oraz wędzony (ciepły i zimny). Najedliśmy się do syta. A kiedy zjedliśmy go a pociąg ciągle stał (postój zamiast 2 min. trwał 40 min.), poszliśmy jeszcze raz na peron kupić Omula.
Wszyscy dorośli w „moim kupe” oraz Roman postanowili ze mną poczekać na stację w Irkucku. Tam Ojciec Włodzimierz dostarczył mi torbę z rzeczami pozostawionymi w drodze do Pekinu, a przydatnymi w Polsce.
Moi towarzysze bali się, że gdzieś się zapodzieję i pociąg pojedzie dalej a ja zostanę. Także druga prowadnica Ania, niespełna 20-letnia studentka z Władywostoku (latem jeździ pociągami i w ten sposób zarabia sobie na studia), bacznie zwraca uwagę, gdzie chodzę.