22. dzień wyprawy Bałkany 2010 – 15.11.2010
Wyposażony w kanapki i w 1000 dinarów (nie chciałem, ale gospodyni wcisnęła mi je) o 7.20 ruszam w drogę do Belgradu. Skończyła się płaska droga. Pojawiło się kilka górek. Ale jest ciepło i bezwietrznie, więc jedzie się fajnie. Autostradę zamieniam na „starą drogę” i mam po drodze wioski i miasteczka. W jednym z nich zatrzymuję się na krótki odpoczynek. Podchodzi do mnie jednak starsza pani i zaprasza mnie do domu na kawę. Do Belgradu docieram w południe. Przez 2,5 godziny zwiedzam interesujące mnie miejsca. Fajne miasto, weseli ludzie. Temperatura dochodzi do 26 st., więc trochę się opalam.
Mógłbym w mieście zostać na noc, ale szkoda mi czasu, który straciłem przez kolano (2 tyg. straty). Rozpytuję się ludzi o dalszą drogę. Chcę ponownie jechać starą, bo tam się coś dzieje i są ludzie. Wypisują mi na kartce jak mam jechać. Na miejsce noclegu typuję Smederewo. Wg ludzi to tylko ok. 25 km. W rzeczywistości było 42 km i przez poważne „górki”. Po drodzę próbuję złapać autostop, ale nic z tego. Orientuję się, że ze Smeredowa też nie złapię stopa do Niś. Ale dojeżdżam do miasta i udaję się na dworzec. Tam nie ma kasy biletowej, ale od obsługi dowiaduję się, że pociąg jest z przesiadką, abilet na ten krótszy odcinek i tańszy pociąg to ok. 15 euro. Jadę na rynek i tam próbuję coś zorganizować. Pop wysyła mnie do kościoła ewangelickiego, ale tam nikogo nie zastaję. Po jakimś czasie daję sobie spokój i postanawiam dojechać do autostrady i tam na stacji benzynowej zorganizować nocną podwózkę do Niś. Po drodze ludzie częstują mnie jeszcze herbatą. Na pierwszej stacji benzynowej przez 1,5h tylko jedna ciężarówka się zatrzymała. Od obsługi dowiaduję się, że to wynika z tego, że 9 km dalej jest nowoczesna stacja i tam wszystko staje. Więc i ja się tam przenoszę i po północy łapię TIRa do Niś. Po godzinie jazdy jednak kierowca się zatrzymuje i mówi, że śpimy do 6.00 (ma dwa łóżka w kabinie).
dystans dnia – 145,25 km
czas jazdy – 7:05:11 h
średnia prędkość – 20,49 km/h