19.06.2008r. – 73. dzień wyprawy
Wstałem dopiero przed 8 rano, ale gospodyni szybko przygotowała śniadanie, więc przed 9-tą i tak byłem gotowy do drogi. Wówczas okazało się, że dzieci wieczorem gdzieś zapodziały moje rękawiczki. Córka nic nie wiedziała na ten temat, dopóki matka nie krzyknęła – wówczas pamięć wróciła.
Dzień był słoneczny, ale tylko momentami było gorąco. Praktycznie przez cały dzień miałem sprzyjający wiatr, więc jechało się fajnie i szybko. Ok. 15-stej dotarłem do centrum handlowego (bazaru) nieopodal miasta Zima. Musiałem wykonać jeden telefon do Irkucka. Znalazłem tylko jedno miejsce, z którego mogłem zadzwonić, ale cena była porażająca – 20 rub. za min. (wcześniej płaciłem po 3 rub. za podobne rozmowy). Monopolista – pomyślałem. Zadzwoniłem, bo musiałem. Wówczas okazało się, że moje kilka zdań to 4 min. 15 sek. i muszę zapłacić jak za 5 min. 100 rub. Facet nie był skłonny do dyskusji. Czas mierzył zegarem wiszącym na ścianie, ale nie znał godziny rozpoczęcia rozmowy! Zagroził tylko, że wezwie milicję (a z nia akurat na dyskusje nie miałem ochoty). Wystawienia rachunku, czy też zwykłego pokwitowania na kartce oczywiście odmówił.
Na terenie tegoż bazaru postanowiłem się posilić. Kiedy kończyłem jedzenie w towarzystwie dwóch młodych sprzedawczyń, trochę popadało, ale chmury pozostały. Kilka kilometrów dalej musiałem zrobić przystanek pod wiatą autobusową, aby przeczekać deszcz. Jako że miałem korzystny wiatr, postanowiłem „wykręcić” 135 km, czyli przypuszczalnie połowę drogi do Usole Syberyjskie, mojego kolejnego przystanku na odpoczynek.
Po zrealizowaniu planu trafiłem na wioskę Tyriec, oddaloną 2 km od głównej drogi. Zastanawiałem się, czy nie jechać dalej, ale z zebranych informacji wynikało, że kolejna miejscowość będzie za ok. 20 km, a to było za dużo tym bardziej, że od Zimy droga była mocno „pofalowana” (wcześniej górki oddzielały płaskie odcinki).
Nocleg trafił mi się u Pani po 60-tce, która ma niespełna 3000 rub. (300 zł) emerytury. Żyje z handlu owczą wełną, jajkami, mlekiem i twarogiem na rynku. Jej dziadek był Polakiem, a sama pochodzi z Krymu. Jak mi przyznała, widziała, jak mi w pierwszym domu odmówili noclegu, ale ona się nie bała, bo i tak nie mam co jej zabrać.Bardzo sympatyczna Pani. Później także przez chwilę porozmawiałem sobie z jej córką i zięciem, ale byłem zbyt śpiący i ok. 10.30 poszedłem spać.
dystans dnia – 137,33 km
czas jazdy – 6:57:53 h
średnia prędkość – 19,71 km/h