1.08.2008r. – 116. dzień wyprawy
Wstalem po 6-ej. Towarzyszacy za sciana dwaj chlopcy juz nis spali. O 7-ej przyniesiono sniadanie, a pol godziny pozniej ruszylem w droge.
Przez pierwsze 20 km do miasteczka Guangaling nic sie nie dzialo. Tam zaszedlem do kafejki internetowej (3,5h – 5Y) oraz po dluzszym poszukiwaniu znalazlem chlopaka, ktory obok nazw miejscowosci w j. angielskim zapisal je w j. chinskim. To znacznie ulatwia podrozowanie przez prowincje.
Ok. 13.30 wyruszylem w dalsza droge. Po kilku kilometrach zatrzymala mnie milicja, ale kiedy zorientowala sie, ze nie znam j. chinskiego, puscila mnie dalej. Tak fajnie nie bylo juz na 15 km przed miasteczkiem Weixian.
Na granicy jego rejonu, na skrzyzowaniu, zatrzymala mnie milicja i od razu podeszla dziewczyna mowiaca po angielsku. Okazuje sie, ze rozpoczela sie akcja „Pekin 2008” i na granicach kazdego rejonu bede kontrolowany. Zazadala mojego paszportu, spisala z niego moje dane i po chwili „glupiej gatki” puscili mnie dalej (oficjalnie zatrzymalem sie dobrowolnie).
Droga, ktora jechalem, praktycznie omija Weixian. Jednak musialem kupic jedzenie, wiec zjechalem pod koniec obowodnicy do miasteczka. Po „rozpoznaniu terenu”, zatrzymalem sie w cieniu nowego bloku. Stamtad mialem kilka metrow do straganow.
W pierwszym kupilem mantou (4 szt. – 1Y), a w drugim kupilem ciastka smazone na oleju (ciasto podobne do paczkow, 1 szt. – 1Y). Zaplacilem za dwie szt., ale dostalem 4. Sprzedawca ze stoiska obok dal mi garsc sliwek, a ze stoiska gdzie kupilem mantou, przyniesiono mi pokrojonego arbuza! Oczywiscie otoczyla mnie duza grupa osob, pojawily sie nawet na chwile dwie dziewczyny znajace j. angielski.
Jednak ok. 18.30 zainteresowala sie moja osoba milicja. Odusnela tlum na kilkadziesiat metrow (ciekawskich przybylo) i to na tyle. Jeden z nich znal pare slow po angielsku, ale szybko mu sie wyczerpaly. Nie zabrano mi dokumentow, ale nie pozwolono jechac dalej.
Chciano mnie zmusic do zamieszkania we wskazanym przez nich hotelu. Sprowadzono osoby znajace j. angielski, w tym dwie nastoletnie dziewczynki (je najlepiej rozumialem). Kiedy odmowilem i powiedzialem, ze spie tylko u „przyjaznej rodziny”, pojawila sie dziewczyna o imieniu Arsen. Mieszkala obok i zaproponowala, ze mnie przenocuje.
Niestety, byla to pulapka. Chciano mnie zabrac z ulicy. W mieszkaniu (korzystajac z okazji wzialem prysznic) pojawilo sie trzech milicjantow ubranych po cywilnemu (wczesniej towarzyszyla nam tylko kobieta – pozniej okazalo sie, ze to milicjantka). Rodzice Arsen polubili mnie i chcieli mnie naprawde przenocowac. Jednak milicja nie zgodzila sie na to.
Nie chcac robic im problemow, o 21.30 wyszedlem na ulice i po kilku minutach zasiadlem przy stoliku popijajacego sprzedawcy, ktory wczesniej obdarzyl mnie arbuzem. Ok. 23.30 wewnatrz straganu zrobiono dla mnie wygodne legowisko. Zasypiajac bylem pewny, ze zaden zlodziejaszek nie wazy sie tknac mojego sprzetu – pilnowala mnie milicja w trzech samochodach!
dystans dnia – 60,28 km
czas jazdy – 3:49:20 h
średnia prędkość – 13,57 km/h