10.07.2008r. – 94. dzień wyprawy
Chcąc uchronić się chociaż trochę przed pustynnym słońcem, wstałem już o 5.30. Do 7-ej zdążyłem opuścić miszkanie Arji i pojść do laboratorium po rower, skąd o 7.15 wyruszyłem w drogę, a właściwie pustynne bezdroża.
Wydawało mi się, że wiem w ktorą stronę jechać. Szybko jednak okazało się, że jest z tym problem. O tak wczesnej porze było mało ludzi, aby wypytać się o drogę. A ze spotkanych każdy machał ręką w dowolną stronę!
Po 7 km kluczenia po bezdrożach w okolicy Aygar udało mi się zatrzymać samochod. Kierowcą była kobieta o imieniu Sara. Ona pokazała mi, w ktorą stronę mam jechać. Zgodnie z jej słowami dotarłem do torow kolejowych (ok. 3,5 km od laboratorium), przejechałem je i znowu rozwidlenie drog. Nie było kogo się spytać o drogę, więc skręciłem w lewo i jechałem wzdłoż torow kolejowych (tak miało być wg mapy).
Spotkany po drodze Mongoł potwierdził właściwość wyboru. Po 20 km spotkałem ekipe remontującą tory.
Oni wytłumaczyli mi i pokazali na mapie, że jadę w przeciwną stronę – zamiast na południowy-wschod jechałem na połnocny-wschod. Niestety, było pochmurno, więc nie miałem jak tego zauważyć. Zaproponowali, że 1,5 h kończą prace i mogą mnie podwieźć. Ja jednak postanowiłem nie czekać i sam ruszyłem w drogę powrotną.
Kiedy dotarłem ponownie do rozwidlenia miałem jescze dwie drogi do wyboru. Była wowczas 12.30, a ja ponownie byłem koło Aygar i 47 km drogi.
Zapytałem z osobna kilka osob o drogę, a te mi już godnie ją pokazywały, więc ruszyłem.
Po ok. 1 km (za gorką) dotarłem do nowo budowanej drogi oraz po prawej stronie pojawiły się tory kolejowe. Na dobry początek w napotkanym kolejnym, chińskim obozie drogowcow zostałem poczęstowany obiadem. Samczny był, ale bardzo pikantny. Przez jakieś 25 km częściowo korzystałem z nowo budowanej drogi (ziemia była dobrze utwardzona i rowna). Dalej niestety była ciężka, wyboista droga.
Do tego momentami zapadałem się w piasku i trzeba było wyciągać z niego ważący ponad 50 kg rower. Nie zabłądziłem (co chwilę było kilka drog) tak naprawdę dzięki słupom energetycznym – już kiedy pytałem się o drogę koło Aygar sugerowano mi, abym się ich „pilnował”. Na szczęście nie było słońca i praktycznie wiatru.
Przed 19-stą dotarłem do chińskiego obozu drogowcow. Tam wystarczyły słowa „Arja” i „Aygar”, aby zaproszono mnie do jednej z jurt i pokazano beczkę z wodą do mycia. Na samą kolację dotarł Mukko, mongolski tłumacz robotnikow. On zorganizował mi nocleg w innej jurcie i zaprosił na śniadanie. Sam zaś pojechał z kilkoma robotnikami do Aygar.
dystans dnia – 102,12 km
czas jazdy – 8:45:37 h
średnia prędkość – 11,40 km/h