27.05.2008r. – 50. dzień wyprawy
Juz zasypialem, kiedy uslyszalem pukanie do drzwi. Byl to Marek z Lubelskiego, kierowca TIRa, ktory zjechal na nocleg. Wczesniej poproszony stroz, przyslal go do mnie. Niestety Marek nie jechal do Kazachstanu, ni nic nie wiedzial o mozliwosci otrzymania wizy na granicy. Jednak zaprosil mnie do restauracji na piwo i troche sobie porozmawialismy.
Rano noga bolala mniej, opuchlizna byla tez mniejsza, a op rozruszaniu jej, moglem praktycznie normalnie chodzic. Ok. 10 bylem gotowy do drogi, ale nie jechalem. Ruszylem pomiedzy TIRy, aby poszukac jakiegos kierowcy, ktory na granicy kazaskiej uzyskalby dla mnie jakies informacje wizowe dla mnie. Po godzinie chodzenia i rozmawiania mialem tylko jednego Kirgiza i to malo pewnego. Po 11 udalem sie do samochodu Marka na kawe. Ok. godziny porozmawialismy i obaj ruszylismy w droge.
Ja postanowilem tylko dotrzec do Kurgan, aby dac odpoczac nodze. Ok. 13.30 dotarlem pod otrzymany adres. Nikogo nie zastalem, ale wg byli w pracy. Wprowadzilem rower na klatke schodowa schodowa, a sam przed wejsciem przekasilem.. Jedzac porozmawialem sobie z dwiema kobietami, pierwsza ok. 40, a druga 80 lat (poinformowala). Ta mlodsza dala mi wrzatek na herbate. Ja sobie pocztalem przewodnik po kolejnych miastach, przez ktore bede przejezdzal i odpoczywalem. Od czasu do czasu przypadkiem przechodzila staruszka. W koncu zaproponowala, abym poczekal u niej (mieszkala dokladnie pietro nizej). Zrobila mi jedzenie i poszla ogladac TV. Pomimo kontroli, nikt nie pojawil sie. Po 18 chcialem sie zbierac do drogi, ale babcia zaproponowala, ze moge zostac na noc u niej, bo dziadek zostaje na daczy i jest wolne lozko. Tak wiec zostalem na noc u starszej Pani.
dystans dnia – 22,89 km
czas jazdy – 1:32:12 h
srednia predkosc – 14,90 km/h