9.06.2008r. – 63. dzień wyprawy
O 2.30 wstałem, aby obejrzeć mecz ME Polska – Niemcy. Niestety, przegraliśmy 0:2. Po przerywanej nocy wstałem o 7 rano. Poranne szykowanie zajęło mi trochę czasu. Na pożegnanie wypiłem jeszcze herbatę z Ks. Zenonem i po 9 wyruszyłem w drogę.
Od pierwszych kilometrów były góry.
Podjazdy i zjazdy nie były zbyt długie (do ok. 2,5 km), ale wyjątkowo „sztywne”, szczególnie te krótkie. Dodatkowo było parno i praktycznie bezwietrznie. Dobrze, że słońce tylko delikatnie świeciło. I tak na podjazdach nieźle się spociłem. Ale widoki to wszystko wynagrodziły.
Zaczęła się na dobre Tajga. Cały czas brzozowy las z niewielką ilością świerku i sosny. Trochę łąk. Tak jak dzisiaj mógłbym jechać codziennie tym bardziej, że ruch na drodze też był niewielki (część kierowców podobno nadkłada 70 km i jedzie przez Tomsk).
Po drodze nic się nie działo. Wioski były zazwyczaj co 20 km i oddalone od głównej drogi o ok. 2-3 km. Po ok. 60 km postanowiłem zakupić wodę mineralną. Udałem się do sklepu na wsi, a tu porażka – nie było wody ani kwasu chlebowego. Było tylko piwo i jakiś sok jabłkowy. Pani sprzedawczyni odesłała mnie do przydrożnego zajazdu, gdzie ceny ostatnio są coraz wyższe. Natomiast w małych wiejskich sklepach jest odwrotnie. Chleb można kupić nawet za 10 rub., podczas gdy w miastach najtańszy bywa po 18 rub.
Tak się złożyło, że po 120 km trafiłem na dużą wioskę Nikołajewka. I to 1 km od głównej drogi. Marzenie. Tam dostałem nocleg oraz kolację z jedzeniem „do oporu”.
dystans dnia – 123,44 km
czas jazdy – 7:00:24 h
średnia prędkość – 17,61 km/h