32. dzień wyprawy – 14.06.2010
Wstaliśmy o 5 rano, aby zjazd spod zamku był o pełnej widoczności (widno zwykle robi się ok. 4.30). Umówiliśmy się z Magdą na spotkanie w kraju po powrocie i ruszyliśmy w drogę. Do granicy mieliśmy tylko 40 km. Po drodze zrobiliśmy sobie zakupy (Syria jest podobno najtańszym państwem arabskim na naszej drodze) i zjedliśmy śniadanie. Na granicy tradycyjnie druczek do wypełnienia, ale i opłata wyjazdowa do zapłacenia w wysokości 550 SYP (12 USD). Po stronie Libańskiej natomiast był kompletny bałagan. Najpierw przejechaliśmy ok. 1 km przez miasto za nim dotarliśmy od budynku pograniczników. Był znowu druczek do wypelnienia, ale za większość z nas sami wypełnili je spisując dane z paszportów i dopytując się o brakujące. Zaś budynek kontroli celnej był za miastem i tam niewiedzieć czemu skserowali nasze paszporty.
Do najbliższego miasta było 20 km. Po drodze chcieliśmy się gdzieś zatrzymać, ale były tylko ogrodzone plantacje lub obozy namiotowe (chyba slamsy). Jeszcze przed miastem docieramy nad Morze Śródziemne, gdzie chwilę odpoczywamy. Natomiast dłuższą przerwę robimy sobie w Trypolis nad brzegiem Morza. Następnie autostradą kierujemy się dalej na Południe. Po 40 km zatrzymujemy się na campingu przy Morzu Śródziemnym w miejscowości Amschit. Tam po raz pierwszy spisano dane z naszych paszportów i trzeba było wypełnić druki meldunkowe. Przy okazji od recepcjonisty wiemy, że w 4 mln Libanie o władze walczy ponad 100 partii i 18 związków religijnych. Wg niego jeden Libańczym może zrobić wszystko i zbudować wiele, natomiast razem potrafią tylko niszczyć.
Przez cały dzień mijaliśmy co kilka km posterunki wojskowe, ale nasze paszporty oglądano tylko raz i to z ciekawości!
dystans dnia – 129,67 km
czas jazdy – 7:58:00 h
średnia predkość – 16,27 km/h