3.05.2008r. – 26. dzień wyprawy
Dzień zaczął się stosunkowo późno i leniwie. Przed południem udało mi
się tylko wysłać relację z piątku oraz pooglądałem sobie z rodzicami
Vlada ich rodzinne zdjęcia.
Po południu wyruszyliśmy na zwiedzanie.
Najpierw było Centrum Tuły,
którego wizytówką jest Kreml (nasz zamek) z dziewięcioma basztami,
wybudowany na początku XVI wieku.
Niestety, ale poza dziewięciomabasztami i spinającym je murem, w środku jest duży bardzo duży
dziedziniec, na którym są Cerkiew i Muzeum Róży. Samo wejście na Kreml
kosztowało 20 rub., a za muzeum dodatkowo płaci się 10 rub. W trakcie
zwiedzania Kremla do naszej trójki (Vlad, Lena i ja) dołączył Aleksej.
Będąc w Tule nie można zapomnieć o piernikach, z których miasto słynie
są naprawde smaczne.
Już w czwórkę pojechaliśmy samochodem kilka kilometrów za miasto do
Janej Polany, czyli miejsca, gdzie urodził się, tworzył i został
pochowany Lew Tołstoj. Jest tam bardzo pięknie.
Wszystko robi wrażenie
dziewiętnastowiecznego parku. Na początek przechodzi się przez groblę i
idzie alejką wsród drzew pod górę, po czym skręca się w lewo. Tam po
kilkudziesięciu metrach można po prawej stronie zauważyć dom Lwa
Tołstoja, a po lewej stronie stajnię dla koni (można się przejechać
bryczką po parku).
Kilkadziesiąt metrów za domem jest rozwidlenie
ścieżek. W lewo ścieżka prowadzi do miejsca pochówka pisarza, a prosto
przez mały lasek na Jasną Polanę. Przy wejściu na Polanę stoją dwa stare
drzewa, które rosnąc wzajemnie się oplotły. Wówczas też moi przyjaciele
wytłumaczyli mi pochodzenie nazwy Jasna Polana. Otóż została ona tak
nazwana ponieważ każdego dnia oświetla ją słońce, a każdej nocy łuna.
Trzeba przyznać, że całe miejsce robiło niesamowite wrażenie cisza,
spokój, ćwierkające ptaszki. Aż żal było wychodzić.
Po powrocie czekał na nas obiad (a właściwie kolacja), której głównym
daniem dla mnie był wyśmienity barszcz. Wieczorem jeszcze chwilę
posiedzieliśmy w restauracji, ale pożegnaliśmy się przed 23.