26.08.2008r. – 141. dzień wyprawy
Dzień mija spokojnie, a jego rytm wyznaczają przede wszystkim stacje, na których pociąg stoi powyżej 10 min. (zdarza się, że nawet 40 min.).
Na nich większość pasażerów wychodzi na perony, aby trochę się przejść. Przy okazji można zrobić zakupy żywnościowe u „babuszek”.
Ceny są jednak stosunkowo wysokie, niektórych produktów nawet o 50% wyższe w porównaniu z tymi sprzed 4 lat (wówczas jechałem odcinkiem kolei transsyberyjskiej do Kazachstanu).
Pierożek obecnie kosztuje 15 rub., stakan słonecznika 15 rub. Przy dłuższym postoju można jednak przejść się ok. 100 metrów do sklepu spożywczego, a tam ceny są już „normalne”.
Np. na peronie chleb kosztował 30 rub., a kawałek dalej w sklepie 18 rub.
W pociągu wielu pasażerów dużo leży lub śpi, ale coraz częściej pojawiają się na stole karty, a wieczorem dodatkowo piwo we wspólnym gronie.
Prowadnice (pracują na zmianę po 12 godz.) puszczają od świtu do nocy muzykę, głównie rosyjską. Uwielbiam ją!
W południe zaszedłem do sąsiedniego boksu („kupe”) porozmawiać z poznanym wcześniej studentem Saszą. Początkowo wypytywał się o Igrzyska i o wyprawę rowerową, ale później zaczął stawiać pytania typu, czy w Polsce są batony Snikers, japońskie samochody, itd., a przy okazji krytykował wszystko to co rosyjskie.
W pewnym momencie nie wytrzymała kobieta (nauczycielka) z sąsiedniego łóżka, która stwierdziła, że to co jest w Rosji to zasługa jej obywateli i jak chcą mieć lepiej to muszą wziąć się do pracy. I tak rozpoczęła się kilkugodzinna dyskusja. Poruszano różne tematy, także wojnę w Czeczenii i Gruzji. Generalnie dyskutanci byli zgodni, że Czeczenia to wewnętrzna sprawa Rosji, ale Rosja ma także obowiązek interweniowania w Osetii Południowej i Abchazji, aby doprowadzić do niepodległości tych regionów, bo tego chcą jej mieszkańcy!