20.06.2008r. – 74. dzień wyprawy
Wstałem o 6.30. Kiedy przygotowywałem się do drogi, Pani Nina miała już wydojone krowy i była zajęta przygotowaniem śniadania dla mnie oraz rozlaniem mleka do butelek, które później miała iść sprzedać na rynku w pobliskim miasteczku (1,5l – 30 rub.). Bardzo przeżywała, że jej syn sobie wczoraj wypił i przyszedł spać do niej zamiast do sowjego domu.
W drogę wyruszyłem po 8-ej. Prawie przez cały dzień było mglisto, pochmurno i od czasu do czasu padał niewielki deszcz. Do tego, pomimo że było dość chłodno, nie było czym oddychać. Widoczne to było szczególnie przez pierwsze 110 km, gdzie płaskiego było nie wiele (były same podjazdy i zjazdy, ale raczej łagodne). Wiatru prawie nie było, a jak już był to z tyłu lub z boku.
Po 100 km trafiłem na wioskę, do której się udałem, aby kupić coś do jedzenia. Sklep był w werandzie domu. Poza chlebem i lemoniadą nie było jednak nic, co by mi się przydało. Ale wówczas sklepowa zaprosiła mnie do siebie na zupę, do której dokroiła trochę wędzonego boczku i chleba. Później była jeszcze herbata i ciastka! Po kolejnych 20 km wiedziałem już, że pomimo bolącej łydki, dotrę na nocleg w Usole Syberyjskim. Jednak trzeba było go telefonicznie domówić (w Krasnojarsku zakładałem, że dotrę dopiero w sobotę). W tym celu zatrzymałem się w przydrożnej restauracji. Telefonu nie mieli. Ale chwilę porozmawiałem z obsługą (Taddżykami), którzy poczęstowali mnie obiadem.
Tym razem była zupa i płow! I tak zjadłem drugi obiad, a nocleg potwierdziłem SMS-em.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie „guma” na 2 km przed „metą”. Ale wieczór spędzony z rodakami (i z naszą „kuchnią”) mi to wynagrodził. Kładłem się spać po 1-szej w nocy.
dystans dnia – 152,31 km
czas jazdy – 7:41:47 h
średnia prędkość – 19,78 km/h
dystans całkowity – 6881 km
całkowity czas jazdy – 380:37