Troche sobie pospalem – gospodarz obudzil mnie na sniadanie dopiero o 8.30 – jajecznica, chleb i dzem truskawkowy – wszystko domowej roboty. W droge wyruszylem ok. 9.30. Droga byla pofalowana, ale bez dlugich podjazdow. Wiatr raczej sprzyjal, a po poludniu na dobre wyszlo slonce. Tylko nogi jakby byly troche z waty. Generalnie to czuje, ze po przerwie w Moskwie nie mam juz takich sil.
Dzien pewnie minalby bez historii, gdyby nie przystanek po 85 km drogi. Jakoze nie mialem juz prawie wody, a do najblizszego miasta bylo ponad 20 km, postanowilem uzupelnic jej zapas w przydroznej restauracji. Przy okazji rozpytalem sie o ceny jedzenia, ale na zakupie slodkiej wody poprzestalem. Poprosilem takze kubek przegotowanej wody do rozpuszczenia Vitamin. Gdy je popijalem na laweczce przed restauracja, zagadnal mnie porzadkowy. Chwile porozmawialismy o wyprawie i ten oddalil sie do kelnerek. Uplynely moze 3 min. i wrocil z powrotem z pytaniem, czy nie mam ochoty na obiad – barszcz z chlebem, surowka i cieburak? Wszystko gratis! Pyszne bylo.
W miejscowosci Kuszarenkowo zrobilem sobie ponad godzinny postoj – mialem przejechane 108 km, a bylo ok. 17. Tam tez znalazlem delikatesy z tania spozywka – niestety zblizaja sie gory, w ktore zamierzam pojechac bez zbednej wagi, wiec duzo nie kupilem. Po przerwie ruszylem w dalsza droge. Po pojawieniu sie na liczniku 120 km, zaczalem rozgladac sie za noclegiem – taki byl plan dnia. Zjechalem z drogi do pobliskiej wioski i trafilem na rodzine z czworka dzieci (synowie). Byla 19, mialem czas, wiec poprosilem o herbate. Nim pojawila sie na stole w letniej kuchni, gospodarz zdazyl mi zaproponowac nocleg, Wieczorem (a wlasciwie w nocy) byl zwycieski dla Rosjan mecz finalowy Mistrzostw Swiata w hokeju z Kanada.
dystans dnia – 125,74 km
dystans calkowity – 3101 km
czas jazdy – 6:08:40 h
calkowity czas jazdy – 176:26 h
srednia predkosc – 20,46 km/h
Hej Krzyśku,
Gratuluje Ci determinacji i pokonanej trasy. Trzymam kciuki, żeby nic Ci nie stanęło na przeszkodzie w dojeździe do Pekinu.
z pozdrowieniami,
Olek
No no no! Już ponad 3000 kilometrów przejechałeś! Gratuluję!!! Oby tak dalej, i aby kolano nie bolało. Pozdrowienia ode mnie i od moich rodziców! 🙂