17.04.2008r. – 10. dzień wyprawy
17.04.2008 r.
10 dzien wyprawy
Budzik obudzil mnie o 6.30, ale stwierdzilem, ze skoro place za nocleg, to trzeba wypoczac. Wstalem godzine pozniej, ale dzien nie zapowiadal sie milo – bylo pochmurno i trzeba bylo zajac sie kolem, z ktorego poznym wieczorem raptownie zeszlo powietrze – tak jakby pod wplywem ciepla pokoju. Kiedy robilem kolo rozpoadalo sie. Wiec zamowilem sobie herbate, a nastepnie jajecznice na sniadanie, ale nie przestalo padac.
Juz mialem ruszac, kiedy pojawil sie Marcin z Siedlec (kierowca TIRa, ktorego poznalem pod Utena) – okazalo sie, ze jak ja przekraczalem w spokoju granice, ich trzymali i dokladnie sprawdzali (no i dwa dni stali w kolejce). Chcial mnie zabrac na kawe, ale jakoze zblizala sie 10, ruszylem w deszczu w droge. To byla rzez – deszcz lal caly dzien, groga byla niesamowicie pofalowana (skonczyly sie rowniny), a dziur bylo jak w szwajcarskim serze. Do tego pierwsze 50 km bylo pod wiatr, a reszta to naprzemian boczny i ukosny od przodu. Po prawie 40 km byl bar, w ktorym trzeba bylo sie ogrzac. Chcialem to zrobic kilka kilometrow wczesniej, ale zblizala sie 12 i pani sklepowa robila sobie przerwe obiadowa. Trzeba bylo kupic produkty i robic kanapki pod sklepem. W knajpie spedzilem ponad dwie godziny (troche czytalem i rozmawialem ze paniami z obslugi) – wypilem kawe, herbate i zjadlem duzy talerz barszczu. Lalo dalej, wiec ruszylem na ostatnie 12 km do Pustoszki w deszczu, gdzie zjadlem kanapkem i wypilem mala kawe rozpuszczalna za 10 rub. Po kolejnych 20 km drogi na Nevel byla kolejna stacja benzynowa, gdzie poprosilem, aby mi nalali do mojego kubka wrzatku i tym spospobem zrobilem sobie kawe zbozowa z miodem i zaczalem jesc kanapki przed budynkiem. Jedna z pan z obslugi zawolala mnie do srodka, a sama zabrala moje brudne i mokre rekawiczki, bo kradna!
Do Nevela bylo jeszcze 30 km, wiec ruszylem dalej do boju. Po 20 km zaczalem myslec o noclegu. Na 5 km przed miastem byla wioska, ktorej pierwsze domy zaczynaly sie przy glownej ulicy (generalnie wioski w Rosji sa przy bocznych drozkach, oddalnoe o 2-3 km od glownej drogi). W pierwszym z nich poprosilem o herbate „bo zimno”. Dostalem zupe solanke z chlebem (pychota), a gdy strasi juz gospodarze Nikolaj i Irena dowiedzieli sie, ze sam jade rowerem do Chin, zaproponowali mi nocleg.
Statystyki dnia:
- dystans dnia – 95,97 km
- czas jazdy – 5:41:04 h
- srednia predkosc – 16,88 km/h