13.07.2008r. – 97. dzień wyprawy
O 5-ej rano drogowcy wstali do pracy. Ja również. O tak wczesnej porze nie ma słońca. Najedzony poprzedniego wieczoru do granic możliwości, nawet nie poszedłem na śniadanie. Jeszcze przed 6-stą pożegnałem się z drogowcami i ruszyłem dalej, za drogowskazy obierając jak zwykle słupy energetyczne.
Przez pierwsze 50 km minął mnie tylko jeden motocyklista. Droga budowana przez Chińczyków po kilku kilometrach zniknęła mi z oczu za górami.
Moja natomiast była pagórkowata, ale wiatru i słońca praktycznie nie było, więc jechało się dobrze. Po 50 km w oddali zauważyłem oazę, z ręcznie nawadnianymi roślinami, a za nią w oddali nową drogę.
Tam się dowiedziałem, że jadąc wzdłuż lini energetycznej ominąłem jedno miasto, a drugie (ostatnie przed Dzamin Uud) leży ok. 19 km odbijając znacznie na prawo. W oazie sprzedano mi colę (wersja mongolska) i ruszyłem w kierunku nowo budowanej drogi.
Niestety, kiedy powoli się do niej zbliżyłem okazało się, że jej budowa w tym miejscu się kończy. Jednak w oddali, na szczycie góry, zauważyłem obóz polowy. Byli tam Chińscy budowniczy obozu kontenerowego (dotychczas były tylko jurty lub namioty).
Tam tradycyjnie już mnie nakarmiano (mają bardzo smaczne jedzenie, ale bardzo pikantne) i ok. 2 godzin odpoczywałem, ponieważ akurat słońce pokazało swoją moc.
W dalszą drogę ruszyłem po 15-stej. Jechało się już znacznie gorzej. Słońce coraz słabiej świeciło, ale pojawił się kręcący wiatr. A droga miała dużo krótkich, ale bardzo stromych podjazdów. Od czasu do czasu zatrzymywałem jadące sporadycznie samochody, aby potwierdzić kierunek drogi.
Tak zatrzymały się m.in. dwa Jeepy (w jednym jechalirodzice Sara i Boria, a w drugim ich dzieci). Poczęstowali mnie kiełbasą i chlebem oraz dali bytelkę wody na drogę.
Wcześniej miałem także sytuację, kiedy Mongoł mnie wyprzedził, a następnie zatrzymał się tylko po to, aby w milczeniu wręczyć mi butelkę wody. Zresztą odkąd skończył się asfalt, zatrzymał się każdy zatrzymywany przeze mnie pojazd.
Nocleg przypadł w jurcie, pierwszej napotkanej po 100 km drogi. Jej właścicielką była 22-letnia Altlantsatsral (mieszkała z młodszą siostrą, a w sąsiedniej brat z rodziną). Znała dość dobrze j. angielski, więc nie było problemów z porozumieniem się. Wg niej do Dzamin Uud pozostało mi jeszcze 82 km drogi. Była bardzo gościnna, chciała bardziej ugościć niż tego oczekiwałem.
dystans dnia – 104,01 km
czas jazdy – 8:36:00 h
średnia prędkość – 12,09 km/h