11.07.2008r. – 95. dzień wyprawy
Ulegając wieczornym namowom Mukko wstałem o 7.00 zamiast o 5.30. Miało byc wspolne sniadanie, itd. Niestety, Mukko spał nawet kiedy ruszałem w drogę o 8.30.
Chińczycy też nie jedli sniadania, więc pijąc poranną herbatę, probowałem się ich dopytać (żeby mi napisali po chińsku), jak jest doładować kartę telefoniczną. Bezskutecznie. Jeden z nich znał trochę angielski, ale nie potrafił również zrozumieć, że aby rozmawiać przez telefon trzeba za to zapłacić!
Droga minęła spokojnie, chociaż w wolnym tempie. Praktycznie cały czas jechałem wyboistymi, piaskowymi szlakami pomiędzy linią energetyczną a torami kolejowymi. Jadąc wzdłuż torow można było zaobserwować, że omijały one wszystko, co tylko można było ominąć!
Co 20-30 km wzdłuż nich stoi zazwyczaj kilka domow i jakby stacja kolejowa była (nie zbliżałem się do nich zbyt blisko). Na szczęście wiejący wiatr głownie mi sprzjał. Od połowy drogi zaczęły się pojawiać kałuże, a poźniej zaschnięty piasek zaczął być grząski.
Jak się poźniej dowiedziałem, są to skutki wczorajszego deszczu. Przed miastem zauważyłem także kilka drzew, ktore ostatnio widzialem wponiedziałek.
Na wjeździe do miasta Sajnszand zauważyłem, że zgubiłem jedną ze śrub mocujących przedni bagażnik. Dobrze, że miałem zapasową ze sobą, ponieważ zaczęło się Święto Narodowe i warsztaty były zamknięte.
Miasto w 1/3jest przedzielone gorą, na szczycie ktorej stoi czołg i jest punkt widokowy. U podnoża gory stała bardzo ładna z zewnątrz Świątynia Buddyjska.
Niestety, była zamknięta. W samym centrum miasta zwiedziłem otwarte przed trzema dniami w nowym budynku Muzeum Dandzana Rawdży, w ktorym m.in. znajduje się rekwizytow codziennego użytku z przeszłości. Warto zobaczyć.
Poźniej postanowiłem umyć ręce i coś zjeść. I tak trafiłem do pobliskiej jurty, gdzie Barik (40 lat) szykował się z kolegą na koncert muzyki ludowej, ktory był w pobliskim domu kultury.
Umyłem się i najadłem się(poczęstował mnie trzema rodzajami sałatek), a następnie rower zostawiłem w jurcie i poszedłem na koncert z moimi nowymi znajomymi. Już po kilku minutach byłem wdzięczny Barikowi, że mnie zabrał. Występował ludowy zespoł pieśni i tańca. Poxniej wybraliśmy się jeszcze na spacer po mieście.
Nocleg Barik zorganizował mi w strożowce na budowie hotelu obok jurty (budowlańcy – oczywiście Chińczycy!).
dystans dnia – 71,63 km
czas jazdy – 5:31:07 h
średnia prędkość – 12,98 km/h